Ruter

Wrzesień 2009

poniedziałek wtorek środa czwartek piątek sobota niedziela
  1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 31      
 

Wtorek (1 IX)


Nie wystarczy moja wersalka, musi być jeszcze poduszka, niesamowity Ruter.

Sobota (5 IX)


Na popołudniowym spacerze Ruter znów wypatruje towarzyszy.


Musi jednak wystarczyć zabawa z własnym panem.

Środa (9 IX)


Na porannym spacerze Ruter wypatruje znajomych.

Poniedziałek (14 IX)

Od dziś mamy w domu gościa. Przygarnąłem wałęsającego się niedaleko pieska tak podobnego do Rutera, że w pierwszej chwili nawet myślałem że to Ruter. Piesek był nieco lękliwy, ale dał się zaprowadzić do domu. W domu bardzo szybko uzgodniliśmy, że na razie będziemy na niego wołać Pixel.


Już po pierwszych harcach z Ruterem, widać że mocno zziajany.

Przez cały wieczór psy badały się nawzajem i próbowały swoich możliwości. Pixel, choć wyraźnie mniejszy, jest jednak znacznie bardziej szybki i zdecydowany. Wyglądało na to, że całkowicie podporządkuje sobie Rutera. Późnym wieczorem jednak Ruter zaczął się bronić i momentami przechodził nawet do ataku. Na szczęcie wszystkie te psie przepychanki odbywały się bez zębów  i polegały jedynie na skakaniu na siebie. Nie było nawet warczenia.


Pixel dominuje Rutera. Ruter broni się anemicznie.

Do spania poszły osobno. Ruter legł w swoim legowisku, Pixel dostał kocyk w moim pokoju pod kaloryferem. Oba wyglądały na pogodzone, choć Pixel dalej nie ustawał w skakaniu na Rutera.

Wtorek (15 IX)


Portret Pixela


Zgodne wylegiwanie się na balkonie.


Zgodne spanie na dywanie.

Cały dzień minął dość spokojnie. Wygląda na to, że pieski już się dogadały. Skakanie na sobie zdarzało się już tylko sporadycznie. Prawdopodobnie Pixel zrozumiał jaka jest jego pozycja w naszej rodzinie, a Ruter wyczuł, że jego pozycja nie jest zagrożona. Do spania udały się tak jak wczorajszego dnia, choć w nocy Ruter przyczłapał do mojego łóżka. Na razie Pixel ma zakaz wstępu do łóżka, ponieważ jest nieco brudny, a nie chce dać się wykąpać. Ucieka z wanny. W zasadzie jest czysty, widać jak regularnie dokładnie się wylizuje i dba o siebie, ale jednak trochę zalatuje od niego.

Na wieczornym spacerze tak wczoraj jak i dzisiaj był tylko na smyczy. Jest bardzo pogodny i widać że chce się z innymi pieskami bardzo bawić, jednak nie jest tak pokorny jak Ruter. Inne psy natychmiast to wyczuwają i wtedy szybko dochodzi do starć, bo Pixel nie daje się podporządkować.

Zgłosiłem znalezienie pieska do schroniska i wywiesiłem ogłoszenia o jego znalezieniu w okolice gdzie go znalazłem. Na razie nikt się nie zgłosił.

Korzystając z wieczornego spaceru zajrzeliśmy do weterynarza i zważyłem Pixela. Ma 21kg. Przy okazji wyszło na jaw, że Ruter nie obawia się tego pomieszczenia, wszedł na wagę bardzo ochoczo. W przeciwieństwie do Rutera, którego z wielkim trudem udało mi się wprowadzić do pomieszczenia weterynarza i zważyć: ma 33.5kg.

Środa (16 IX)


Na porannym spacerze. Pixel wciąż na smyczy, gdyż na razie oswajam go z terenem.


Przyszła Sunny, niestety Pixel nie mógł jeszcze poszaleć choć bardzo by chciał.
Gdy Ruter z Sunny się wybiegali, całą trójką zajęli się koszeniem łąki.


Wieczorna zgoda w zakresie mojej wersalki.

Piątek (18 IX)

Wczoraj wieczorem doszło do ostrego spięcia. Pixel w mojej obecności usiłował coś wymusić na Ruterze, ale Ruter nie ustąpił. Wtedy Pixel zaatakował Rutera z głośnym jazgotem. Przeczuwając niebezpieczną sytuację zbliżyłem się do Rutera na tyle wcześnie, że zdążyłem ich rozdzielić zanim doszło do kontaktu. Ta sytuacja zmartwiła mnie znacznie, bo niedobrze rokowała na przyszłość Pixela w naszym domu. Jednak sytuacja szybko się uspokoiła. Rano po awanturze między nimi nie było już śladu.


Czyżby podział miejsc już się ustalił ?

Pixel jest znacznie bardziej ruchliwy od Rutera. Choć daje się prowadzić na smyczy bez oporów, to jednak widać, że mu to nie wystarcza. Energia aż w nim się gotuje.  Dlatego na wieczornym spacerze postanowiłem, wbrew wcześniejszym zamiarom, pozwolić mu pobiegać bez smyczy. Ryzyko było bardzo duże, ponieważ Pixel jest u nas dopiero od czterech dni i na pewno jeszcze nie przyzwyczaił się zupełnie do nowej sytuacji. Pomimo to okazało się, że nie uciekał. Wprawdzie od razu pogalopował gdzieś daleko za czymś co go akurat wtedy zainteresowało, ale po kilku minutach wrócił i w zasadzie już nie oddalał się poza zasięg wzroku.

Sobota (19 IX)

Dziś poranek wstał bardzo chłodny, było tylko 6ºC, ale słoneczny. Widać było, że w dzień się ociepli o będzie można zrobić fajną wycieczkę. Postanowiłem pojechać z psami do Lasku Tynieckiego. Poczekałem tylko aż nieco się ociepli i przed 11.00 byliśmy już na miejscu.

Na początek pojawił się problem z wejściem do samochodu. Ruter wskoczył na swoje miejsce i czekał cierpliwie, natomiast Pixel natychmiast robi w tył zwrot i wyskakuje z samochodu. Dopiero za kolejnym razem wcisnąłem się na tylne siedzenie obok psów i przez chwilę uspokajałem Pixela. Dopiero wtedy Pixel uspokoił się na tyle, że mogłem wysiąść i zamknąć drzwi. Na miejsce dojechaliśmy spokojnie, choć Pixel usiłował kilka razy przecisnąć się na przednie miejsce. jednak za każdym razem stanowczo cofałem go z powrotem. Wreszcie uspokoił się i usadowił na tylnym siedzeniu obok Rutera, choć nie chciał leżeć.

Na miejscu Pixel wyskoczył z samochodu jak z procy. Był przypięty smyczą, więc mało sobie karku nie skręcił, nieco tylko udało mi się ręką zamortyzować szarpnięcie. Pixel jakoś się jednak nie przejął. Odpiąłem go i jedną ręką przygotowałem rzeczy do wycieczki i zamknąłem samochód. Ruter, jak zwykle, spokojnie czekał na koniec moich przygotowań obok samochodu.

Po skręceniu z głównej drogi odpiąłem smycz Pixela ciekawy jak on  na to zareaguje. Po chwili Pixel spokojnie odbiegł kilka kroków i zbliżył się do Rutera. Nagle, w mgnieniu oka, oba na raz zerwały się do galopu - skoczyły prosto w las. Po sekundzie straciłem obu z oczu. Stanąłem niezdecydowany. Po dłuższej chwili zacząłem nawoływać. Po minucie oba w galopie wyskoczyły z krzaków. Odetchnąłem z ulgą. A więc jednak nie ucieka, tylko się bawi. Uspokojony ruszyłem w las. Psy galopowały po ścieżce we wszystkich kierunkach jak szalone. Z radością im się przyglądałem szczęśliwy, że wreszcie Ruter ma z kim poganiać na spacerach.


Odpoczynek na "Rąbanej polanie".


Dziwne, pomimo niewątpliwego pragnienia po intensywnych harcach Pixel nie rzuca się na picie
tak jak by się tego można było spodziewać


Chwila odpoczynku wystarczyła, by wróciła ochota do zabaw.


Ciekawe, że to Ruter najczęściej jest prowodyrem zabaw.
Co chwila zaczepia Pixela i prowokuje do zabaw lub gonitw.


Pixel czasami robił uniki, ale częściej jednak podejmował wyzwanie.


Mniej więcej w połowie trasy oba psy uspokoiły się. Najwyraźniej mają już dość.
A więc spacer na pewno będzie udany.


Pixel podczas drugiego odpoczynku, tym razem na "Ostrej Górze".


Ruter odpoczywa obserwując Pixela.


A Pixel zwiedza okolicę wierzchołka.


Nie było gorąco, ale Pixel chyba żle się czuje na odkrytym terenie, lubi budę ?


Zbieramy się do powrotu.

Podczas wsiadania do samochodu tym, razem nie było już tylu problemów z Pixelem. Wskoczył na tylne siedzenie i choć widziałem w jego oczach niepokój, to jednak już się nie wyrywał i pozwolił mi spokojnie zamknąć drzwi od samochodu. Może polubi nasze wspólne wycieczki, także samochodowe ? Może da się tez przekonać do mycia w wannie ?

Niedziela (20 IX)


Niedzielę psiaki rozpoczęły wspólnymi zabawami tuż po porannym spacerze.

Zabawy przenosiły się z pokoju na korytarz i z powrotem. Widać było, że kipią energią.

Takich radosnych i rozbawionych postanowiłem wsiąść na dłuższy spacer tak, aby mogli sobie swobodnie poganiać. Pogoda wspaniale się spisała dając nam ciepły  i słoneczny dzień. Na teren spaceru wybrałem Solvay. Pixel ostatecznie potwierdził, że jazdy samochodem już się nie obawia. Z ochotą wskakuje do samochodu, zajmuje swoje miejsce i czeka na wgramolenie się Rutera.


Pixel rozpoczyna harce.


Ruter co chwila prowokuje Pixela do wspólnych gonitw.


A jak Pixel się ociąga, to sam galopuje tam i z powrotem.


Zazwyczaj jednak Pixel stara się trzymać Rutera jak najbliżej.

Poniedziałek (21 IX)


Poranny spacer. Wyprowadzanie równoczesne dwóch psów nie jest wcale takie proste.


Spanie pod drzwiami balkonowymi. Psiaki wyglądają na idealnie zgodne

Wtorek (22 IX)


Oto jak psiaki zgodnie wykorzystują wersalkę pod moja nieobecność.


Kilka chwil później wylegują się na balkonie.


Pixel na balkoniie.

Środa (23 IX)


I znów pod moją nieobecność zgodne okupowanie wersalki.

Czwartek (24 IX)


To już chyba tradycja ?


W samo południe, w ciepłym słoneczku, Pixel jednak woli mój leżak.

Piątek (25 IX)


Nie ma nic lepszego jak balkon w słoneczny dzień.


No i leżaczek.


Jednak dzisiaj Pixelowi najbardziej smakował kabel od Internetu.
Dobrze, że miałem rezerwowy.

Sobota (26 IX)


I znów psiaki rozpoczynają sobotę od harców, tym razem na mojej wersalce.

Spacer na Solvay.


Chwila odpoczynku dla Pixela.


Pixel


Ruter prowodyr gonitw.

Widać, że psiaki doskonale się razem bawią. Dzięki wspólnym zabawom oba nawet z niezbyt długich spacerów wracają wybiegani. Pixel coraz bardziej się z nami wiąże. Nie ucieka, nie odbiega zbyt daleko. Wygląda na to że pilnuje się Rutera lub mnie. Czasami tylko staje się nieobliczalny, gdy go coś z daleka zainteresuje. Wtedy zazwyczaj nie reaguje na przywołanie, ale jak dotychczas i tak po jakieś chwili wraca sam.

Niedziela (27 IX)

Psiaki od rana zachowywały się tak jakby wiedziały, że dziś znów będą miały zabawy na Solvayu.

 

 

 


(c) Aleksander Piwkowski

Kraków, 2008