Ruter

Październik 2008

poniedziałek wtorek środa czwartek piątek sobota niedziela
    1 2 3 4 5
6 7 8 9 10 11 12
13 14 15 16 17 18 19
20 21 22 23 24 25 26
27 28 29 30 31    
Mordki październikowe

 

Środa (1 X)

Dzisiaj Ruter czuł się już znacznie lepiej bo w nocy pobudki nie zrobił. Ale na porannym spacerze swojej potrzeby też nie załatwił. Wczoraj jednak, z powodu kłopotów żołądkowych dostał jedynie 150g z 450g dziennej porcji. Miał więc prawo nie odczuwać potrzeby. Swoją potrzebę załatwił dopiero na popołudniowym spacerze.


Ruter obserwuje życie osiedlowe z pokoju Łukasza (przed 9-tą).

Ponieważ Hanka była dziś w domu niemal przez cały dzień, więc Ruter miał okazję pooglądać sobie osiedle z wysokości 3-go piętra. Po powrocie z pracy zabrałem go na spacer i przy okazji zaprowadziłem go na wagę. Tym razem okazało się, że Ruterowi ubył niemal cały kilogram 32kg - od 1-go IX.


 Po zważeniu poszliśmy na krótki spacerek na łąki.


Ruter jak zwykle węszący i tropiący.

Czwartek (2 X)


Ruter towarzyszy mi w wieczornej pracy.

Piątek (3 X)


Poranne obgryzanie kości. Po spacerze i śniadaniu widoczny brak energii.

Sobota (4 X)


Poranny spacer w deszczową sobotę.


i efekt popołudniowych psot.
W deszczową sobotę Ruterowi bardzo się nudzi...

 

Niedziela (5 X)

Z niecierpliwością wyczekiwaliśmy takiego dnia jak ta niedziela. Zapowiedzi pogody były bardzo optymistyczne, jednak dzień wstał bezdeszczowy, lecz pochmurny i zamglony. Ruter od samego początku wyczuł, że szykuje się jakaś wycieczka. Był tak podekscytowany, że nie chciał nawet nic zjeść. Chodził za mną po całym mieszkaniu krok w krok pilnując abym przypadkiem nie pozostawił go w domu. Gdy w końcu założyłem mu obrożę, był wniebowzięty.

Do Lasku Wolskiego podjechaliśmy od strony zachodniej. Zaparkowałem w wąskiej uliczce i o 9:30 ruszyliśmy na Kopiec Niepodległości (Sowiniec). Ruter rozpoczął swoje harce - widać było, że rozpiera go energia.


Odpoczywamy pod Kopcem Niepodległości.

Pod Kopcem Niepodległości Ruter zjadł swój posiłek. Niemal z każdą chwilą robiło się coraz cieplej, choć słońca dalej nie było widać zza mgły. Anka musiała zostać pod kopcem, dalej więc Ruszyliśmy sami.


Ścieżka od kopca w kierunku północno wschodnim (zielony szlak).


W wąwozie Panieńskich Skał.

Przez cały czas Ruter jest bardzo ożywiony. Wbiega do lasu by po chwili wyskoczyć na ścieżkę w pełnym galopie w zupełnie innym miejscu. Skacze, zawraca i znów pędzi przed siebie. Widać że ruch jest spontaniczny, bo w niektórych momentach sam nie może się zdecydować w którym kierunku galopować. W rezultacie co chwila zmienia kierunki wy6wijaąc łapami na wszystkie strony.

W wąwozie Panieńskich Skał zupełnie oszalał. Niemal przez całą jego długość galopował wzdłuż i wszerz i w poprzek. Raz w jedną stronę, za chwilę z powrotem. W górę i zaraz na samo dno aż do strumyka. Skok na skarpę i sprint pomiędzy drzewa. Gwałtowny zwrot wokół osi i już pędzi w drugą stronę. Prawdziwy szaleniec. Uspokoił się nieco dopiero po jakichś 30 minutach. Ale też nie na długo. Jeszcze w wielu dalszych miejscach daje pokaz nadmiaru energii.

Nigdy jeszcze nie widziałem go aż tak radosnego i szalejącego na wycieczce. Niestety, ta szybka jego bieganina była powodem, dla której nie udało mi się zrobić w tym rejonie ani jednego zdjęcia, za wyjątkiem jednej chwili, w której zastanawiał się nad ryzykiem skoku nad stertą gałęzi..


Tu już jesteśmy na końcu Łupanego Dołu.


Na Polanie Pod Dębiną.


Na Polanie Pod Dębiną.


Na Polanie Pod Dębiną.


Na Polanie Pod Dębiną.


Na początku ul. Rędzina.


Przy Forcie FB 36


Wchodzimy na Kopiec


Ruter chyba się jednak zmęczył.


Oj, i to chyba bardzo się zmęczył.


Trudno Rutera utrzymać w miejscu, nawet przez kilka sekund do zdjęcia.


Łatwiej jest w tym celu wykorzystać jego zmęczenie.

 

Poniedziałek (6 X)

Już podczas wczorajszego wieczornego spaceru zauważyłem, że Ruter dziwnie pokasłuje. Wyglądało to tak, jakby w gardle coś mu przeszkadzało. Z początku sądziłem, że po prostu zbiera mu się na wymioty, tym bardziej, że dziwnie poruszał językiem w pysku. Zupełnie tak jakby usiłował coś z pyska wypluć nocy kilka razy słyszałem jak głośno i gwałtownie charczy. Nad ranem ustaliłem z Anką, że zabierzemy go do lekarza zaraz po powrocie z pracy. Jednak w ciągu dnia kaszlenie nasiliło się więc Anka zdecydowała się na wizytę u lekarza natychmiast.

Okazało się, że miała rację. Ruter jest chory. Ma infekcje wirusową, czyli po prostu ma grypę. Obrzęk gardła wymagał natychmiastowej reakcji lekarza i Ruter dostał dwa zastrzyki. W tej sytuacji nie jest więc to już nic groźnego, jednak przez tydzień o wieczornych zabawach z koleżkami może sobie tylko pomarzyć. Do czasu wyzdrowienia Rutera czekają tylko krótkie spacerki dla załatwienia potrzeb fizjologicznych.


Odpoczynek w otwartych drzwiach balkonowych.
Jak bardzo pies musi być osłabiony, że nie protestuje przed przykryciem ręcznikiem ?

Piątek (10 X)

W dalszym ciągu Rutera wyprowadzamy tylko na chwilkę - wciąż jeszcze kaszle i chrząka. Dziś poranny spacer, jak zwykle w ciągu tygodnia, odbył z Arturem. Jednak podobnie jak wczoraj i dziś Ruter nie wykazywał ochoty na poranny spacer. W ogóle nie zareagował na wołanie Artura i potrząsanie obrożą oraz smyczą. Zwykle w takiej sytuacji jest pierwszy przy drzwiach. Dziś podniósł tylko głowę. Dopiero gdy ściągnąłem go na siłę z łóżka, ruszył za Arturem, ale bez entuzjazmu.


Wszedł w nocy i cicho legł...

Po powrocie ze spaceru i, o dziwo, szybkim zjedzeniu śniadania, Ruter się nieco rozruszał. Gdy jednak nie znalazł towarzysza do zabaw wczołgał się na wersalkę i pyskiem toczył piłkę w moją stronę. Zabawa jednak nie mogła trwać zbyt długo...


Ruter nie jest zadowolony z mojej apatyczności o świcie.


Po chwili i on skapitulował. Za chwilę będzie już spał.

Sobota (11 X)


W oczekiwaniu na poranny spacer.


Poranek zamglony, ale spotkaliśmy Bafiego, więc nawet była zabawa.


Po spacerze i śniadaniu byczymy się na wersalce.


Obserwujemy zmagania pańci z komputerem.


Aniołkiem jestem, a-ha, aniołkiem jestem, la-la. Czy mam już aureolę ?


Czy będzie dzisiaj jeszcze jakiś spacerek ?


Może tak, ale chyba nie teraz ...


Więc może się jeszcze zdrzemnę.

Na spacerek wybraliśmy się dość późno, bo długo trwało zanim zwlokłem się z łóżka. Jednak pogoda z godziny na godzinę robiła się coraz lepsza. Po południu zrobiło się nawet na tyle ciepło, że wychodząc zastanawiałem się czy wziąć kurtkę. Wreszcie pojechaliśmy na Solway.

Niedziela (12 X)

Drugi dzień weekendu i przepięknej pogody to znowu okazja na spacer. Ruter zmusił mnie do wyjścia z domu już po 10-tej - nie mogłem się oprzeć jego popiskiwaniom. Jednak w obawie przed płotem poza miastem poszliśmy na Solway. I tak spacer zajął nam prawie dwie godziny. Początkowo spacerowaliśmy samotnie i Ruter, chociaż bardzo wesoły, to jednak był bardzo spokojny. Na drugim okrążeniu spotkaliśmy Jaskiera i Alfę. Na początku trzeciego okrążenia, tuż po rozstaniu się z Alfa i Jaskierem, spotkaliśmy Bafi i Werę. Ruter miał więc całkiem niezłą okazję do wybiegania się.


Ruter pod koniec pierwszego okrążenia.


Ruter, Alfa i Jaskier.


Alfa i Jaskier w całej okazałości. Ruter z tyłu węszy trop.


Już nieco zmęczeni prowadzą nas ścieżką gęsiego.

Wtorek (14 X)

W sobotę wydawało się, że choroba już mija. W niedzielę Ruter już prawie nic nie kaszlał. W poniedziałek tez było już prawie dobrze. A dziś Ruter kaszle od samego rana. W południe nawet zwymiotował. Anka przestraszyła się i zadzwoniła do mnie natychmiast z tą nowiną. Postanowiliśmy zaraz po pracy iść z nim do weterynarza. Okazało się, że choroba dalej siedzi w gardle. Ruter dostał więc znowu dwa zastrzyki oraz receptę na pastylki. Ma brać pastylki dwa razy dziennie przez prawie dwa tygodnie. No i oczywiście spacery ograniczone do minimum.

Środa (15 X)

Już od pierwszego dnia pobytu Rutera w naszej rodzinie zastanawialiśmy się nad datą urodzin Rutera. Niestety, mogliśmy tylko jej domyślać. Szacunkowo przypadała ona około połowy października, dlatego przyjęliśmy, że urodziny Rutera obchodzić będziemy 15 X. Własnie dzis przypada ten dzień.

 
Ruter dostaje zabawkę urodzinową. Ruter, sto lat piesku !


Kompilacja filmowa na pierwsze urodziny Rutera

Niestety, tak się pechowo złożyło, że Ruter jest chory. Dlatego obchody rocznicy urodzin postanowiliśmy przenieść na pierwszy weekend, w którym Ruter będzie już zdrowy. Najprawdopodobniej będzie to dopiero 25-26 X. Dziś, to jest 15 X, Ruter otrzymał od nas jedynie jedną zabawkę z tych, które przewidziane są na prezent urodzinowy.

Czwartek (16 X)

Nowa zabawka bardzo spodobała się Ruterowi. Nie rozstaje się z nią nawet w moim łóżku. Poniżej zdjęcie, na którym widać Rutera wylegującego się obok mnie trzymającego jednocześnie w objęciach swoją zabawkę.


Ruter w łóżku ze swoją nową zabawką.

Piątek (17 X)

Poranne spacery z powodu choroby Rutera mamy bardzo krótkie i pożnie, ponieważ wieczorem wyprowadzam go jak najpóźniej, najczęściej grubo po zwykłym spacerze na którym spotykał się ze swoimi koleżkami z osiedla. Chodzi o to, aby Ruter przebywał na dworze tak krótko jak to jest tylko niezbędne. Być może dlatego Rutera śpi w moim łóżku tak długo jak tylko ja w nim jestem.


Ruter śpiący z zadartą głową jeszcze przed porannym spacerem.

Sobota (18 X)


Na porannym spacerze.


Na popołudniowym spacerze.

Niedziela (19 X)

Ruter od rana wyczekuje na spacer. Dzień bardzo pogodny i ciepły, ale Ruter jeszcze na antybiotyku. Dlatego tymczasem siedzimy w domu. Ruter jedynie smutno i tęsknie wygląda przez okno.

Wreszcie przyszedł czas także na spacer Rutera. Niezbyt długi bo jedynie kilkadziesiąt minut i to tylko po osiedlu, ale zawsze. W każdym razie był czas także na hasanie.

 

Wtorek (21 X)

W samo południe Anka składa łóżko Łukasza, a Ruter sprawdza wytrzymałość konstrukcji.


Wejść do środka łatwo, prawda ? Ale jak wyjść ?


I na to znajdzie się rada.

Na popołudniowy spacer poszliśmy tuż po 17-tej. I jak zwykle w to samo miejsce. Dziś Ruter był bardzo spokojny i chętnie ustawiał się do zdjęcia.


Ruter zapatrzony w zachód słońca.


W tym miesiącu Ruter obchodzi pierwszą rocznice urodzin,
ale wciąż jeszcze jest szczeniakiem, wystarczy popatrzeć :)

Środa (22 X)


Złodziej podstępnie ukradł wiewiórkę i zawlókł ja na balkon.
Ale potrzebuje ją tylko do towarzystwa.


Ludzie, on tak śpi !!!

Piątek (24 X)


Skutek rozpieszczenia. Ruter sam wywlókł z pokoju swój ręcznik i w korytarzu ułożył się na nim doi snu.

Sobota (25 X)

Sobota od rana była pochmurna i dość chłodna. Po południu poszliśmy na spacerek po osiedlu. Na łąkach spotkaliśmy Daisy. Ruter skorzystał z okazji i bawił się doskonale przez dłuższy czas.

 

Niedziela (26 X)

Zgodnie z prognozami niedziela wstała bardzo słonecznie. Poranny spacer opóźniony dziś o godzinę odbył się w pełnym słońcu. Z domu wychodziliśmy o 7-ej przy temperaturze1,5ºC, a wracaliśmy 15 minut póżniej już przy temperaturze 6ºC. Cztery godziny póżniej Ruter szalał po Solwayu razem z Alfą juz przy temperaturze pona 15ºC. Na Solwayu spotkaliśmy Alfę razem z Jaskierem.


Rozglądanie się za towarzystwem.


Zaczepki w pełnym biegu.


Pełne szaleństw hasanie po łące z Alfą.


Zaczepki, ucieczki, pościgi, gonitwy. Przez niemal dwie godziny.


Wspólne zainteresowanie


Szaleństw ciąg dalszy.


Młodzież szaleje, Jaskier pilnuje porządku.

Zupełnie niespodziewanie Ruter świetnie bawił się z Alfą. Zabawa była bardzo intensywna. Mniej więcej dwa razy na każde okrążenie Rutera ogarniało szaleństwo. Nagle zaczynał pędzić przed siebie na przełaj po chaszczach, krzakach, trawach. Zawracał i znowu galop przed siebie. Momentami gwałtowne zwroty raz w lewo raz w prawo. Raz po raz zaczepiał też Alfę i prowokował ją do wyścigów, co często mu się udawało. Po kilku minutach odpoczynek, by za jakiś czas rozpocząć szaleństwa od początku. Dzięki temu na koniec spaceru Ruter był wyczerpany jak po długiej górskiej wycieczce.


Ruter odpoczywa popołudniu po spacerze na Solwayu,

 

Czwartek (30 X)


Przebudzenie nad ranem z niespodzianka w łóżku w postaci Rutera.

Godzinę później, wykorzystując mój pobyt w łazience, dobrał się do zestawu kluczy i innych narzędzi, które leżały w pokoju. Najwyraźniej nie dawały mu spokoju, bowiem dośc długi nimi manipulował zapewne zastanawiając się: Jak to się robi ?


Czyżby Ruter postanowił pomóc mi w remoncie ?
 

Piątek (31 X)

Dziś popołudniu postanowiliśmy wreszcie uroczyście świętować Pierwsze Urodziny Rutera. Co prawda urodziny najprawdopodobniej przypadały gdzieś w połowie miesiąca, ale akurat wtedy Ruter rozchorował się. Dziś wreszcie mamy czas świętować ten dzień a Ruter czuje się na tyle dobrze by cieszyć się razem z nami.


Ruter dostał pełna miskę smakołyków i zabawek.


Rutera zamurowało ze zdziwienia. Tyle dobrodziejstw na raz jeszcze nie widział.


Olbrzymia kość poszła na pierwszy ogień.


Ruter zajmuje się prezentami.

 

 


(c) Aleksander Piwkowski

Kraków, 2008