Ruter

Wrzesień 2008

poniedziałek wtorek środa czwartek piątek sobota niedziela
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30          
 
Mordki wrześniowe

 

Poniedziałek (1 IX)

Nieco niższe temperatury w ostatnich dniach spowodowały, że okno pozostawiłem jedynie uchylone a nie otwarte na oścież jak to było od czerwca. Zauważył to od razu i Ruter bo zaczął domagać się pomocy w wejściu na parapet. Gdy tylko Artur dostawił do parapetu krzesło Ruter od razu wiedział jak z niego skorzystać.


Po południu Ruter jak zwykle wypatruje koleżków.


Ruter przypomniał sobie o parapecie. W tej pozycji ułożył się do snu na noc.

Wtorek (2 IX)


Na porannym spacerze.


Ruter pozuje do zdjęcia miesiąca.

 

Niedziela (7 IX)

Na porannym spacerze ponad pół godziny zajęły szaleństwa z Bafi.

 

Wtorek (9 IX)


Na porannym spacerze

 

Sobota (13 IX)


Późnym wieczorem Ruter ułożony do snu.

Środa (17 IX)

Dziś w nocy Ruter zażądał wyprowadzenia już o 2-giej. Najpierw ściągnął z łóżka Ankę, a później Anka zaniepokojona zbudziła mnie. Jasne się stało, że Ruter sygnalizuje konieczność wyjścia na zewnątrz. Było dość mokro ale na szczęście w tym momencie nie padało. Ruter szybko odbiegł w swoje ulubione miejsce i zrobił bardzo rzadką kupę. Po chwili jeszcze zrobił poprawkę i od razu odzyskał humor - nabrał ochoty do zabawy. Pospacerowałem więc z nim trochę i po pół godzinie byliśmy w domu z powrotem.

Tuż po 4-tej sytuacja się powtórzyła. Ruter przyparty potrzebą ściągnął z łóżka Ankę i ta mnie. Ruter znowu ma bardzo rzadką kupę. Trzeci raz, tym razem po siódmej, na spacer z Ruterem poszedł Łukasz. Kupa dalej była rzadka, choć już nieco mniej.

W ciągu dnia Rutera obserwowała Anka. Na kolejnym spacerze popołudniu było już nieco lepiej. Na wieczornym spacerze już całkiem nieźle. Miałem więc nadzieję, że ta noc będzie spokojna i Ruter da się nam wyspać.

Czwartek (18 IX)

Praktycznie od końca drugiego tygodnia nastąpiło gwałtowne załamanie pogody. Dotychczasowe 30-to stopniowe upały zastąpił ziąb i deszcz. Przez cały czas temperatura oscyluje w granicach 10-ciu stopni i cały czas utrzymuje się duża wilgoć. Niebo jest ciągle pochmurne. Mało więc okazji na robienie nowych zdjęć Ruterow.

Z Ruterem w tym tygodniu jest problem, ponieważ od poniedziałku ma jakieś sensacje żołądkowe. Słabo je, czasem wymiotuje. Wczoraj zaczęła się też rzadka kupa. Poza tym jednak Ruter czuje się znakomicie. jest pełen energii. Mam więc nadzieję że to tylko chwilowe i przejściowe jakieś problemy. Dziś w nocy nie było konieczności wyprowadzania Rutera, więc mam nadzieje że powoli wszystko wraca do normy. W ciągu dnia i na spacerach zachowuje się całkowicie normalnie.

Z tego powodu odstąpiłem od zasady i zezwoliłem Ruterowi kilka razy wejść na wersalkę. Korzysta z tego, ale nie jest to chyba szczyt jego marzeń, bo po chwili potrafi zainteresować się czymkolwiek innym poza wersalką, zeskakuje z niej i później już kładzie się w swoim legowisku. Dzisiaj rano jednak, po porannym spacerze i nakarmieniu, tak intensywnie dopraszał się o pieszczoty, że spędził na wersalce dobrych kilkanaście minut zanim ponaglany późną porą zdecydowałem się wstać.


Poranne pieszczoty w łóżku.

Sobota (20 IX)

Cały tydzień oczekiwania na weekend i już od rana było wiadomo, że cały dzień będzie padać. Zwlekałem ze spacerem do południa, ale nic się nie poprawiało, więc około 14-tej zdecydowałem się zabrać Rutera w deszcz. Aby dać psu możliwość swobodnego wybiegania się zdecydowałem się na Solvay. Przy tej okazji chciałem sprawdzić, czy cos w Ruterze zostało jeszcze z niechęci do tego miejsca.

Tym razem zaparkowałem od strony południowej. Na dolną skarpę prowadzi wygodna ścieżka, jednak aby wyjść stamtąd na górną skarpę trzeba pokonać jej strome zbocze. W ten deszcz okazało się to niełatwe, przynajmniej dla mnie. Ruter od samego początku wykazywał ogromną radość i energię. Zachowywał się całkiem swobodnie i rozpoczął swoje harce zupełnie jakby był na wycieczce w górach. Tak więc do końca spaceru nic już nam go nie zmąciło poza nieustającym deszczem, na szczęście niezbyt mocnym.


Trudno na fotografii, szczególnie w deszczu, uchwycić harce Ruitera,
ale to właśnie w tym miejscu hasał po lewej i prawej stronie ścieżki.


Tu już po 30 minutach spaceru, Ruter zaczyna odczuwać że jest mokro.


Uf, wreszcie udało mi się go namówić do pozowania.


Ruter wypatruje sarenki, która spłoszona pognała w gęstwinę.

Ruter coraz częściej korzysta z mojej wersalki. Jeszcze niedawno nawet nie prosił o pozwolenia wejścia na wersalkę,. Teraz, gdy tylko nie wyraźnie tego nie zabronię Ruter uważa że może wejść. I wchodzi. Układa się w nogach i drzemie. Bardzo często tylko chwileczkę. Kilkanaście minut wystarcza mu na zaspokojenie swoich potrzeb społecznych, później schodzi z wersalki pod byle pretekstem i układa się gdzieś obok albo w ogóle idzie dalej spać do siebie. Dziś jednak spędził na wersalce razem ze mną kilka godzin. To pierwszy taki przypadek.


Drzemka na wersalce.

 

Niedziela (21 IX)

Od samego rana Ruter usiłuje zwrócić na siebie moją uwagę. Poranny spacer najwyraźniej mu do tego nie wystarczył. Tym razem zaatakował mnie ulubionym sznurkiem. Zabawkę tę ma od małego szczeniaka. Była to chyba pierwsza zabawka kupiona dla niego, o ile pamiętam to w Tesco w Wigilię BN 2007, właśnie wtedy gdy wszedłem do Tesco z Ruterem za pazuchą.. No cóż, był wtedy taki malutki...


Przeciąganie, to ulubiona zabawa.


Gdy tylko uda się wyrwać mi ja z rąk, to wielka frajda. Ale zaraz wraca na kolejną rundę.


Zadziwiające, jak delikatnie potrafi operować swoimi zębiskami.

Dziś dzień wyglądał dokładnie tak samo jak wczoraj, pochmurnie i deszczowo. Na szczęście nie było wiatru, a 8ºC pozwalało całkiem przyjemnie spacerować. Zachęceni wczoraj całkiem przyjemną atmosferą na Solvayu postanowiłem zabrac Rutera tam i dzisiaj. Ruterowi tez to sie spodobało. Swoje szaleństwa zaczął juz od samego początku spaceru.


Chyba mokro... :)


Ruter przez chwilę podziwiał widoki ze skarpy.


Na środku łąki też jest pełno zapachów w trawie.


Uwaga, coś się w krzakach rusza !


Ruter wyczuł jakąś zwierzynę.


Szaleństwa w wysokiej trawie.

Do domu wróciliśmy po dwóch godzinach spaceru i pokonaniu niemal 5-ciu kilometrów. Ruter po swoich harcach dokładnie cały mokry, ja w przemoczonych butach i spodniach. Oboje jednak zadowoleni. Jednak tuż po wejściu do mieszkania Ruter ustawił się w korytarzu w pobliżu zwisającego od wczoraj swojego ręcznika i rozpoczął szczekanie. Nie mogłem się zorientować o co mu chodzi gdyż tak zdecydowany głos w domu bardzo rzadko wydaje. Jednak wyraźnie o cos mu chodziło bo gdy tylko oddalałem się od niego szczekanie się wzmagało. O co mu chodziło pierwsza zrozumiała Hanka: O wytarcie ręcznikiem!

Już kilka dni temu, gdy po wieczornym spacerze musiałem Rutera wypłukać w wannie zorientowałem się, że Ruter chce być także wytarty. Wybiegając bowiem z łazienki dostrzegł na pralce zwisający swój ręcznik. Po wytarzaniu się w rozpostarty inny ręcznik na korytarzu wrócił do łazienki, z której jeszcze nie zdążyłem wyjść sprzątając po myciu psa, i głosem oraz ruchami pyska wyraźnie wskazywał na ręcznik na pralce. Ucieszył się też wyrażenie gdy go wziąłem i przystąpiłem do intensywnego wycierania Rutera. Nie omieszkał zresztą wykorzystać tej czynności do zabawy.

Wtedy jednak nie przywiązywałem do tych sygnałów Rutera większego znaczenia. Wczoraj jednak zacząłem wycierać Rutera natychmiast po powrocie ze spaceru. Musiał sobie to zapamiętać, bo dzisiaj, gdy nie przystąpiłem do tej czynności od razu po wejściu do domu stanął po zwisającym ręcznikiem i szczekaniem upomniał się o to. Co za pies... :)

 

Czwartek (25 IX)


Ruter w swoim legowisku tuz po północy.

 

Sobota (27 IX)

Od tygodnia zapowiadany piękny weekend wreszcie nadszedł. Dzięki temu już na porannym spacerze można było zrobić kilka zdjęć.


Wspaniała sylwetka, nieprawdaż ?


I znów polowanie na kreta ?

W południe zrobiło się bardzo ciepło i słonecznie. Jednak po ostatnich dwóch tygodniach obawiałem się dużego błota. Dlatego na spacer pojechaliśmy tylko na Solway. Za to na ponad dwie godziny.

Ruter w pełni wykorzystał ten spacer. Sporo biegał i hasał. Niestety nie zawsze był też posłuszny. Aż trzykrotnie nie byłem wstanie powstrzymać go przed, nazwijmy to, niekontrolowanym oddaleniem się. W dwóch pierwszych przypadkach wyczuł na ścieżce zapachy przechodzącego przed nami psa i pognał w jego kierunku nie reagując na przywołania. Wrócił dopiero po dwóch, trzech minutach, gdy byłem w połowie drogi do niego. Ponieważ jednak przyszedł, to nie mogłem go już ukarać. Za trzecim razem pognał do innego psa, którego zobaczył w oddali. Te przypadki wskazują, że Ruter zaczyna wkraczać w okres życia, który będzie od nas wymagał bardzo dużej ostrożności.


Wieczorem Ruter uznał, że ma prawo do wylegiwania się na wersalce i to bez pytania o pozwolenie.

 

Niedziela (28 IX)

Poranek wstał chłodny i bardzo zamglony. Tuz przed godzina siódmą wyszliśmy na spacer. Pół godziny później, już właściwie wracając do domu, spotkaliśmy Bafiego. Ruter bardzo się ucieszył, bo wreszcie mógł sobie z kimś pobiegać.


Harce Rutera i Bafi

 


Bafi już poszedł. Ruter wypatruje nowych koleżków do zabawy.


Pod drzwiami.

Po południu zrobiło się bardzo ciepło, podobnie jak w sobotę. Ruter już od godziny 12-tej szwendał się po mieszkaniu zaczepiając wszystkich po kolei. Wreszcie po 13-tej doczekał się. Radość jego była olbrzymia gdy zorientował się, że szykuję się na spacer, oczywiście na Solway.


Ruter rozgląda się na dobry początek.


Uwaga, coś się rusza na horyzoncie.


Chwila odpoczynku.


Buszowanie w trawie.


Przywitanie niespodziewanego towarzysza spacerów


Nagroda za przywitanie

Na miejscu okazało się, że znacznie więcej osób wybrało taką formę wypoczynku ze swoimi psami jak i ja, i w dodatku w tym samym miejscu. Pomimo to Ruter okazał się dzisiaj znacznie bardziej zdyscyplinowany i tym razem nie miałem z nim kłopotów.

Poniedziałek (29 IX)


Ruter dosypia w moim łóżku po porannym spacerze.

 

Wtorek (30 IX)

Ruter dzisiaj w nocy zrobił pobudkę już o 4-tej. Z każdą chwilą rosła jego natarczywość w domaganiu się wyprowadzenia. Wreszcie przed 5-tą Anka zdecydowała się obudzić mnie. Ledwie go wyprowadziłem Ruter załatwił swoja potrzebę. Niestety okazała się bardzo rzadka. No to mamy kłopot. I rzeczywiście. O 7-mej zrobił to samo. Niestety w tym dniu akurat wszyscy musieliśmy wyjść i to prawie na cały dzień. Jednak Rutera nie można było zostawić samego z taką potrzebą.

Odwlokłem więc wyjście do pracy do ostatniej chwili i dzięki temu wyprowadziłem go jeszcze po 9-tej. Ruter załatwił swoją potrzebę, ale widać było, że całego dnia nie wytrzyma bez wyprowadzania. W tej sytuacji zdecydowałem przyjechać do domu około 14-tej. Ruter musiał być już bardzo potrzebujący, ponieważ załatwił się natychmiast po dotarciu do trawnika. Pospacerowaliśmy sobie kilka minut i Ruter poprawiał to jeszcze ze dwa razy. No, teraz przynajmniej byłem pewien, że już wytrzyma do naszego powrotu popołudniu.


Na spacerze przedpołudniowym (około 9:30)


Już po :)

Niestety, teraz problemem okazało się pozostawienie go samego w domu. Jeszcze nie zdążyłem zamknąć drzwi, jak Ruter zaczął koncert wycia i szczekania. Zdecydowałem się wrócić z półpiętra aby go uspokoić, ale niewiele to pomogło. Zostawiłem w pokoju kamerę, aby przekonać się jak pies zachowuje się podczas naszej nieobecności. Po drugim wyjściu postanowiłem już nie wracać choćby nie wiem jakie brewerie wyczyniał. No cóż było ciężko. Z obejrzanego wieczorem nagrania zorientowałem się jednak, że wycie trwało tylko kilka minut. Potem Ruter zaczął się uspokajać, by po około 10-ciu minutach poprzestać jedynie na sporadycznym popiskiwaniu. Po następnych 10-ciu minutach leżał już spokojnie i tylko tęsknie spoglądał na drzwi.

 

 


(c) Aleksander Piwkowski

Kraków, 2008