Ruter

Styczeń 2008

poniedziałek wtorek środa czwartek piątek sobota niedziela
  1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 31      
 Mordki styczniowe

Wtorek (1 stycznia 2008)

Dzień minął spokojnie. Do południa wszyscy odsypialiśmy zabawę sylwestrową. Po południu zabrałem się za porządki po robieniu szafki. Ruter wykazuje przez cały czas spora aktywność. Być może z tego powodu zjadł dziś cztery porcje. Dostał je o 8:00, 16:00, 20:30 oraz 23:30. Ta ostatnia powinna starczyć mu do rana. Właściwie tylko trochę ja napoczął pomimo, że bardzo natarczywie się o nią upominał.

Poza tym bardzo dużo siusia. Właściwie co chwila musze zmieniać gazety. Na przykład wieczorem, po krótkiej drzemce, zorientowałem się że prawie wszystkie gazety są już zasikane. Ledwie jednak zdążyłem je usunąć i wyczyścić podłogę, natychmiast skorzystał z okazji by dostojnie wejść na czysty skrawek podłogi i nasiusiać "pełna porcję", a nawet nieco więcej. Przez całe popołudnie wykazuje sporo ochoty do zabawy. Dziś jest naprawdę bardzo aktywny i to przez spory okres czasu. Bardzo to cieszy, bo pozwala mieć nadzieje, że choroba naprawdę odchodzi już w przeszłość.

Miejsce do siusiania zostało zawężone do obecnego stanu 30-go XII. Obejmuje teraz dokładnie ten obszar, który Ruter miał odgrodzony na samym początku - przez pierwsze dwa dni pobytu w naszym domu - to znaczy jakieś dwa metry długości korytarza. Ruter bardzo posłusznie korzysta z tego obszaru do załatwiania swoich potrzeb. Kupkę robi zawsze, od początku, w tym samym miejscu - pod drzwiami wyjściowymi. Od kilku dni zdarzyło mu się jednak zrobić siusiu w innym miejscu: dwa razy była to podłoga w kuchni (na szczęście płytki), a kilka razy w korytarzu ale pod drzwiami do Artura pokoju (prostopadle obok są tez drzwi do toalety). Raz zdarzyło się, że zrobił siusiu pod tymi drzwiami w ciągu dosłownie minuty, w której ja byłem wewnątrz. Czyżby miał uwarunkowanie na odgłos ? Chciałbym jak najszybciej ograniczyć miejsce wykładane gazetami do małego obszaru przy samych drzwiach (mniej więcej metr na metr), obawiam się jednak zrobić to zbyt szybko. Poczekam z tym do przyszłego tygodnia, zobaczę w tym czasie czy będą mus się dalej zdarzały pomyłki.

Kwestia legowiska mnie trochę martwi. Nawet teraz (jest po północy) pies zamiast leżeć w korytarzu w swoim legowisku leży (już nawet śpi) za moimi plecami pod biurkiem. Czego on tam szuka ?

Środa (2 I)

Rano wstawałem z wersalki bardzo ostrożnie, by nie nadepnąć na psa. Najpierw sprawdziłem czy nie leży pod wersalką.  Zajrzałem tez pod biurko i za krzesło. Nigdzie nie było Rutera. No cóż, widocznie w nocy poszedł jednak spać do swojego legowiska na korytarzu. Wychodzę na korytarz, ale okazuje się, że tu go też nie ma. Wszystkie inne wyjścia z korytarza zabarykadowane. Więc gdzie jest Ruter. Po chwili Ruter, nie wołany, wyłania się z mojego pokoju. A więc jednak znowu spał u mnie. Tylko które tym razem upodobał sobie miejsce ?

Na korytarzu miła niespodzianka. Dywan nietknięty, jednak tam gdzie są gazety zasiusiane totalnie. Zabieram się szybko za sprzątanie, bowiem czas już wychodzić do pracy. Pod folią, i to w części jeszcze na dywanie, praktycznie staw. Decyduję się więc na ryzykowny manewr ponownego ograniczenia przestrzeni z gazetami już teraz. Składam szybko folię i wraz z obsikanymi gazetami wyrzucam do śmieci. Prowizorycznie czyszczę dywan, zbieram staw z wykładziny pod drzwiami i szybko wykładam gazetami, ale już tylko obszar przy samych drzwiach (metr na metr). No trudno, może Ruter będzie dość inteligentny, by wiedzieć co to oznacza.


Widok na korytarz po ograniczeniu przestrzeni z gazetami
do okolic drzwi wyjściowych.

Po południu wracam do domu po 17-tej. Ii tu bardzo miła niespodzianka. Podłoga mocno zasiusiana, ale tylko tam gdzie wyłożyłem gazety. Zuch Ruter. Podczas mojej niemal całodziennej nieobecności Ruter zachowywał się niezwykle spokojnie. Hanka jest nawet zaniepokojona, bo praktycznie cały dzień przespał. Pełną porcje jedzenia dostał około 8:30. Po moim powrocie jeszcze nie była całkiem pusta. Teraz nieco się ożywił i wykazuje ochotę do zabawy. Mam nadzieję, że jest zdrowy. Dopiero po chwili zabawy Ruter dobrał się do miski i wylizał ją do czysta.

Czwartek (3 I)

Wczorajsze obawy o zdrowie Rutera okazały się niepotrzebne. Chwila zabawy wystarczyła, by znowu nabrał apetytu. Pomimo gwałtownego upominania się o jedzenie musiał chwile poczekać, ponieważ nie było jeszcze przygotowane - nie przeszedł jeszcze całkowicie na pokarm gotowy. Czekał jednak cierpliwie gdy Hanka nakładała mu do miski. Następnie podszedł spokojnie do miski. Tym razem nie było już łapczywego pożerania.


Spokojna konsumpcja (2 I)

Po zapełnieniu żołądka Ruter znowu nabrał ochoty do zabawy. Szła jednak jakoś niemrawo, tym bardziej że i my nie mieliśmy już zbytnio czasu. W końcu Ruter postanowił odpocząć. Wyczekał na moment gdy po rozłożeniu wersalki przysiadłem się jeszcze do komputera i uwalił się pod nią.


Ruter zasypiający pod wersalką (2 I)

Przed zaśnięciem zwróciło moja uwagę gwałtowne ale ciche popiskiwanie. Zajrzałem pod krawędź wersalki a tu okazało się, że Ruter znowu maj jakieś koszmary senne: przebierając gwałtownie nogami popiskiwał i podrzucał nienaturalnie ciałem. Dość szybko jednak uspokoił się pod dotknięciem mojej ręki. Delikatnymi pieszczotami doprowadziłem jego oddech do normalnego tempa i Ruter dalej kontynuował sen już bez przeszkód. W nocy jednak nosiło go po całym pokoju. Gdy obudziłem się około 3-ciej nad ranem okazało się, że Ruter śpi za moim krzesłem. Dlaczego nie w swoim wygodnym legowisku ?


Kolejne ulubione miejsce do zaspania ?

Na noc Hanka przygotowała mu kolejną miskę, bo oczywiste było, że do rana na jednej misce nie przeżyje. Od samego rana wykazywał sporo energii, nie był tak ospały jak zwykle o tej porze. Miska była pusta, więc o 8-mej dostał kolejną pełną porcję. Tym razem już jednak znacznie więcej w niej było suchej karmy.

Rano gazety były totalnie obsikane, jak zwykle zresztą. Wyjątkowo jednak, i to jak dotychczas po raz pierwszy, zdarzyła się kupka na dywanie. na szczęście kupki są już bardzo zwarte i uformowane, więc nie było problemu ze sprzątnięciem tak, że nie pozostawiła śladu.

Kolejną porcję do miski dostał o 16-tej. Po moim powrocie do domu około 17-tej Ruter wykazuje bardzo dobre samopoczucie. Jest wesoły i skory do zabaw. Coraz sensowniej tez reaguje w zabawie na różne sugestie. Zgodnie ze wskazówkami szkolenia pozytywnego staram się w nim pogłębiać dobre zachowanie a eliminować niewłaściwe (podgryzanie po rękach, nogach i każdej innej części ciała). Hanka pod moją nieobecność wyczyściła dywan w całym korytarzu. Niestety, podobno wkrótce oznaczył go ponownie.

Jest teraz 18:30. Ruter początkowo położył się do spania w progu mojego pokoju tak by mieć mnie na oku. Teraz jednak poczłapał pod biurko - jest tam dobrze ukryty bo miejsce to jest osłonięte ze wszystkich stron. Może o to mu chodzi ?

Sobota (5 I)

Wieczorem, tuż przed północą, zdecydowałem się dać Ruterowi coś do jedzenia. Co prawda poprzednia porcję dostał o 21:30, ale miska od dawna świeci dnem, a Ruter wyraźnie coraz bardziej nerwowo ją obwąchuje. Ponieważ nie było niczego przygotowanego postanowiłem dać mu suchą karmę - po raz pierwszy nie wmieszaną w inne jedzenie. Cztery kopiate łyżki lekko zalane ciepłą wodą. Śmierdziało okrutnie, ale Ruter dorwał się do tego i zawartość miski zniknęła w kilka minut. Teraz psiak zaczął przypominać beczkę, więc nieco przestraszony czy nie przesadziłem z karmieniem postanowiłem na tym poprzestać. Wytrzymał do rana nawet bez zbytnich awantur.

Jak zwykle z rana Ruter nie jest zbyt skory do zabawy. Zachowuje się tak, jakby całą noc nie spał. W dzień ruch na korytarzu może mu przeszkadzać dlatego teraz położył się u mnie w pokoju pod biurkiem by "dospać".


Dosypianie nocy

Wczoraj i dzisiaj zdarzyło się Ruterowi zrobić kupkę nie całkiem na gazety, przez co ucierpiał nieco dywan. Doszliśmy jednak do wniosku, że był to jedynie skutek niezbyt dokładnego "wcelowania się" w gazety, a nie całkowite ich zignorowanie. Postanowiliśmy więc jeszcze nieco bardziej ograniczyć przestrzeń wyłożoną gazetami tak, aby odsunięta była od dywanu o kilkanaście centymetrów. Teraz przestrzeń ta ma wymiary dwóch płacht rozłożonych gazet. Ledwo skończyłem sprzątanie i rozłożenie gazet Ruter skorzystał z nich i to z bardzo dobrym skutkiem.


Ruter natychmiast skorzystał z rozłożonych na nowo gazet.

Nie wyczytałem w żadnej z książek by nagradzać psa smakołykiem za załatwianie swych potrzeb na wskazanym miejscu, ale miałem wielką ochotę Rutera za to wycałować. Dostał, oczywiście, słowną pochwałę i porcję pieszczot. Jestem naprawdę zdumiony tym jak ten pies, właściwie bez jakiegokolwiek przyuczania, załatwia swoje potrzeby we właściwych miejscach. Ciekawe jak mi pójdzie za miesiąc przyuczenie Rutera do załatwiania się na dworze.

Nieco zaspany ale już skory do zabawy Ruter zajął się odnalezioną po tygodniu drewnianą kością. Uwielbia też zabawy butelką po pepsi i wodzie mineralnej. Mniejszą ochotę wykazuje do zabawy sznurkiem. Nie przepuści jednak żadnej okazji do dorwania się do szmaty lub ręczników papierowych.


Ruter przypomniał sobie o kości drewnianej.

Od kilku dni próbuję oswoić Rutera z obrożą. Zakładam mu ją w domu codziennie na coraz dłużej. Wczoraj paradował w niej przez kilka godzin. Dziś tez założyłem mu ją z samego rana. I właśnie dzisiejszy dzień był pierwszym dniem gdy nie specjalnie się przed nią bronił. Dotychczas zawsze podczas zakładania usiłował się od niej wykręcić. Oczywiście wcześniej oswajałem go z samą obrożą bez jej zakładania. Niestety Ruter od początku reagował na zakładanie obroży bardzo niespokojnie. Właściwie to wyglądało to tak, jakby się bardzo obawiał czegoś na szyi - może miał wcześniej jakieś przykre doświadczenia z obrożą ?


W walce z obrożą.

Sprawy nie ułatwia mi sama obroża. Jest to właściwie zwykły rzemyk skórzany zapinany tradycyjnie - jak pasek od spodni. Niestety zapięcie tej obroży gdy Ruter jeszcze usiłuje pokazać swoją niechęć nie jest łatwe. Stąd proces ten trwa czasami nawet minutę. Dziś jednak był wyjątkowo spokojny. Pomimo więc stosunkowo łatwego jej założenia Ruter nie omieszkał wybadać łapami czy nie uda się jej pozbyć.

Ostatnio Ruter coraz częściej akceptuje nowe miejsce swojego legowiska i chociaż widać że nadal poszukuje spokojnego i zacisznego miejsca, to jednak w dzień potrafi w swoim legowisku zasnąć - nawet podczas naszej obecności  gdy przecież codzienny ruch i hałas nie sprzyjają odosobnieniu w tym miejscu. Dziś po południu udało mi się nawet uchwycić wspaniale beztroską pozycję podczas spania.


Rozbrajająca pozycja podczas spania w korytarzu.

Na ten weekend zaplanowałem kąpanie szczeniaka, ponieważ zaczął już trochę brzydko pachnieć. Raczej nie spodziewałem się jakichś specjalnych oporów z jego strony ponieważ zaraz na samym początku był już kąpany a później wielokrotnie nie okazywał żadnego lęku wobec łazienki ani wody a wręcz przeciwnie zawsze był bardzo zainteresowany tym pomieszczeniem. Wczoraj nawet posunął się do tego że zdecydował się zamoczyć cały pysk w wiadrze z wodą po to tylko by wyciągnąć z jej dna szmatę - do szmat czół zawsze spora słabość. Tak więc pod wieczór zaprosiłem Rutera do łazienki a następnie umieściłem go w wannie. Przy tej okazji postanowiłem zrobić Ruterowi zdjęcie analogiczne do tego z 21 grudnia, czyli niemal dokładnie sprzed dwóch tygodni.


Zdjęcie porównawcze: u góry Ruter z 21 XII, u dołu zdjęcie z 5 I.

Widać na zdjęciu porównawczym jak bardzo Ruter urósł przez dwa tygodnie. Zaraz po sesji zdjęciowej rozpoczęła się kąpiel. Ruter nie był jakoś specjalnie wniebowzięty ale tez nie wyrywał się ani nie utrudniał mycia. Po kąpieli wycierałem go w dwa ręczniki co potraktował jako fajną zabawę. Wykorzystałem to, by zmusić go do przegonienia się wielokrotnego po korytarzu. Gdy się wreszcie zmęczył bieganiem, przeciąganiem z ręcznikiem i siłowaniem ze mną był już zupełnie suchy.

O 16-tej Ruter dostał pełną porcje składającą się wyłącznie z suchej karmy. Wymiótł całą zawartość dosłownie w kilka minut. Standardowo po 20-tej zaczął dopominać się o kolejna porcję. Trochę byłem w obawie o jego zdrowie ponieważ zrobił dziwną kupkę, część była jak zwykle, ale część dość rzadka i w dziwnie jasnym kolorze. Obie części były wyraźnie od siebie oddzielone, tak jak dwie farby z dwóch różnych tubek. Przed 21-szą dostał jednak znowu pełną porcje i tym razem wyłącznie z suchej karmy. I tym razem zawartość miski zniknęła w ciągu kilku minut. Późnym wieczorem zrobił kupkę bardzo rzadką i wyłącznie w jasnym kolorze. Nasz niepokój więc nieco wzrósł, ale poza tym Ruter zachowywał się bardzo aktywnie, więc nic mu chyba nie dolegało. Może to tylko zwykłe zaburzenia związane z przejściem na sucha karmę ? Był jednak przecież wprowadzany w nią stopniowo.


"Wymiatanie" miski pomimo brzucha przypominającego kształtem beczkę.

Przed północą znowu zaczął dopominać się o kolejna porcję. Wciąż jednak wyglądem przypominał sporą beczkę, więc postanowiłem dac mu tylko połowę porcji. Wylizał miskę do czysta w ciągu kilku minut zaledwie i upominał się o resztę. Po kilkunastu minutach skapitulowałem i dałem mu druga połowę porcji. Na koniec był tak obżarty i zmęczony, że nie miał już nawet siły ustać nad miską z wodą.


Popijanie resztkami sił.

 

Niedziela (6 I)

Od rana Ruter ma doskonały humor i ochotę do zabaw. O 7:30 dostaje swoją zwykłą porcję do miski - także wyłącznie sucha karma dla szczeniąt. Tym razem jednak Ruter nie zjada pełnej miski lecz tylko mniej niż połową. Snuje się jednak po kuchni i widać że ma ochotę na coś do zjedzenia. Zaczynamy się niepokoić o jego samopoczucie, bo to raczej nie jest dla niego normalna sytuacja. Do tej pory zawsze się rzucał na jedzenie. Po godzinie jednak położył się spać, co tez jest dla niego normalne o tej porze dnia. Zobaczymy po południu, jak będzie z tym jedzeniem.

Środa (9 I)

Ruter wykazuje już pełna regularność w jedzeniu. Dostaje cztery porcje suchej karmy Pedigree junior dziennie (po 100g w każdej porcji). W sumie dziennie dostaje więc około 400g. Pierwsza porcja 0 6-tej rano. Około 8:30 połowa porcji.  Około 16:30 druga połowa porcji. Około 19:00 pełna porcja. I ostatnia porcja około 23:00.

Rankiem po pierwszym karmieniu (około 7-ej) oraz wieczorami, po drugiej porcji, tj. około 20-tej Ruter wykazuje nadmiar energii. Niestety, nie możemy go jeszcze wyprowadzać więc musi się wyszaleć w domu. Zajmujemy się nim na zmianę, ale i tak okazuje się, że Ruter ma z nas najwięcej energii. W chwilach więc gdy się nudzi wymyślił sobie nową zabawę, a mianowicie rozpluskiwanie wody z miski. Właściwie mnie to nie przeszkadza gdyby nie to, że pod miską jest wykładzina, a miska po takiej zabawie jest pusta. Gdyby więc sobie wylał wodę pod nasza nieobecność, będzie cierpiał pragnienie.

 

Zapał do zabawy wodą jest nieustający. Za każdym razem gdy wchodzę do łazienki Ruter przybiega nawet z najdalszego zakątka mieszkania i rozpoczyna swoje węszenie. Gdy już zaspokoi swoją ciekawość dopycha się do wanny. Nauczył się, że można stanąć na misce aby opierając się o krawędź wanny zajrzeć do jej wnętrza. Jeden z takich momentów wykorzystałem by zrobić zdjęcie porównawcze.

Po lewej zdjęcie z 21 XII, po prawej z 9 I.

Postanowiłem pozwolić mu bliżej zapoznać się z techniką obsługi wanny. W tym celu ostrożnie, aby go nie zrazić, pomogłem wejść do wanny a następnie napuściłem nieco wody. Wody nazbierało się kilka centymetrów zaledwie ale i tak wystarczyło by Ruter z wielką uwagą zajął się jej zbadaniem. Wbrew jednak moim oczekiwaniom nie szalał z radości, więc po krótkiej zabawie, gdy tylko zorientowałem się że zdecydowanie ma już dość zabawy w wannie, pomogłem mu wydostać się z niej.

 

Po zabawie Ruter jest zwykle zmęczony, choć z dnia na dzień jest coraz bardziej wytrwały we wszelkich zabawach. Gdy już ma dość zabawy wyszukuje sobie jakieś spokojne miejsce i zapada w drzemkę. Zazwyczaj nie jest to jednak jego legowisko w korytarzu lecz jakiś inne miejsce. Zwykle jego dawne miejsce pod biurkiem w moim pokoju. W niedzielę Ruter był tak zmęczony po zabawie, że położył się w swoim koszyku i, po oparciu swojej głowy na mojej dłoni, zasnął.


Ruter zasypia z głową na mojej dłoni.

Miałem sporo kłopotu by wyciągnąć dłoń tak aby go nie obudzić, ale udało się. Późnym wieczorem z kolei, gdy wszyscy w domu poszli już spać, Ruter wyszukał sobie miejsce w moim pokoju i zapadł w tak głęboki sen, że nie obudziły go nawet odgłosy gry komputerowej. Obrócił się tylko na grzbiet, zaparł głową i ogonem pomiędzy nogami biurka, i popiskiwał przebierając nóżkami jakby znowu dokądś biegł.


Ruter w swoim ulubionym miejscu.

W środę Ruter podczas zabawy poczyna sobie coraz odważniej. Zachowuje się coraz bardziej zdecydowanie, choć jednak także dość szybko się zniechęca do jednej formy zabawy. Trzeba mu często zmieniać zabawy by po jakimś czasie wracać do poprzednich.


Łukasz w zabawie z Ruterem

Usiłuję wykorzystać każda zabawę, by metoda pochwał słownych i drobnych smakołyków wyrabiać u Rutera reagowanie na podstawowe komendy. Na przywołanie całkiem sprawnie już przychodzi, choć często muszę do tego celu użyć całej gamy środków ekspresji poprzez pozycje ciała, gesty, słowa i intonację. Czasami, w szczególności gdy widzi gdzie indziej coś bardzo ciekawego, zupełnie nie reaguje. Dopiero gdy przyjmuje na podłodze pozycję zaproszenia do zabawy i zaskomlę parę razy, dopiero przybiega z merdaniem ogonem, ale wtedy od razu chce się bawić.


Aport

Podczas zabaw okazało się, że Ruter jest niezwykle skory do aportowania. Postanowiłem wykorzystać te jego cechę już teraz i zacząłem uczyć go aportowania na komendę. Na razie efektów nie ma zbyt zadowalających, ale pocieszam się, że to dopiero początki.

Sobota (12 I)

Przez cały tydzień Ruter dostaje regularnie posiłki o tych samych porach z suchej karmy Pedigree Junior. Ponieważ nie wiemy dokładnie jak duży będzie gdy dorośnie, więc stosujemy miarkę na psa 35kg. Według tego wypada po około 100g porcja przy 4-rech karmieniach dziennie:


Nowe miejsce na posiłki

  1. Około 6-tej rano pierwszy posiłek, pełna porcja. Zwykle zjada ją z odpoczynkami w ciągu kilkunastu minut, czasami trochę dłużej.

  2. Przed wyjściem do pracy, pomiędzy 8-mą a 8:30 dostaje pół porcji. Zwykle i tego nie zjada całkiem do końca, ale miskę pozostawiam.

  3. Przed 17-tą dostaje druga połowę porcji. Zjada ją całkowicie, ale niezbyt łapczywie. Raz zjadł tylko trochę.

  4. Około 19-tej dostaje pełną porcję 100g. Zjada ja prawie zawsze od razu i w całości.

  5. Około 23-tej dostaje ostatnią porcje 100g.

Ponieważ od środy zauważyliśmy, że Ruter zjada swoje porcje w ciągu dnia jakby z mniejszym apetytem postanowiliśmy dodać mu do niej odrobinę jakiegoś smakołyku. Zdecydowaliśmy się także na Pedigree Junior (karma pełnoporcjowa), ale kostki kurczaka. Zauważyliśmy bowiem, że na takie kawałki mięsa Ruter jest tak łakomy, że reaguje jak w amoku.


Każda porcja znika w ciągu kilkunastu minut.

Teraz więc porcję przygotowuję w ten sposób, że do miski wsypuję 100g suchej karmy, następnie dolewam trochę wody, wrzucam trzy lub cztery kostki kurczaka i dokładnie mieszam. Tak przygotowana porcja jedzenia znika w paszczy Rutera właściwie natychmiast.


Cudowny jest sen z pełnym brzuchem, nieprawdaż ?

W ciągu tygodnia zdecydowałem się też na przeniesienie miejsca posiłku Rutera z jednego końca korytarza na drugi. Do tej pory Ruter miał miski koło legowiska, na dywanie. Ponieważ jednak odkrył, że miski świetnie nadają się do zabawy, zaczęły się problemy z utrzymaniem czystości wokół nich, szczególnie dlatego, że tam jest wykładzina. Jednocześnie obszar sikania zawęził się do rozmiarów jednej gazety pod drzwiami wyjściowymi. W tej sytuacji przesunąłem nieco gazetę na jedną stronę, a miski umieściłem po drugiej stronie korytarza.


Od czasu do czasu "sikowisko" spełnia rolę posłania, tylko dlaczego ?

Dość często jednak zdarza się, że Ruter na sen nie wybiera przygotowanego dla niego legowiska. Zazwyczaj układa się wtedy w moim pokoju lub w innym zacisznym zakątku mieszkania. Czasami jednak zdarza się, że na miejsce do spania wybiera kąt korytarza przy drzwiach wyjściowych i zablokowanych drzwiach do pokoju. trudno dociec dlaczego tam się kładzie. Być może wyczuwa powiew chłodnego powietrza z zewnątrz ?

Nie ustaje zachwyt Rutera wanną i wodą. Wykorzystuje każdy moment by wślizgnąć się do łazienki i zajrzeć do wanny. Przez jakiś czas podejrzewałem go że może chodzi mu nie tyle o wannę i wodę ile o gąbkę, która zwykle leży na jej krawędzi. Tym razem jednak okazało się, że chodzi o zabawę. Anka odkryła, że Ruter bardzo lubi zabawy szczotką. Wyszukała więc jedną nieużywana i zabawa z wanną zaczęła się na całego.

Zabawy szczotką nie ustają nawet po wyjściu z łazienki.

Każdy wolny czas wykorzystuję na zabawy z Ruterem. Na razie nie mają na celu jakiegoś konkretnego szkolenia. Nauczył się reagować na swoje imię i prawie zawsze przychodzi gdy go zawołam. Czasami, gdy jest bardzo czymś zainteresowany ignoruje przywołanie. Wtedy, aby nakłonić go do przyjścia, muszę "zejść do parteru". Zazwyczaj przyjęcie takiej postawy wystarcza, by Ruter podbiegł do mnie merdając ogonem i kołysząc ciałem na boki. Po przybiegnięciu zaczynają się pieszczoty na dywanie. W takich zabawach Ruter zawsze i przez cały czas używa zębów. Ma je bardzo ostre i nie zawsze potrafi dobrać odpowiednią siłę nacisku tak więc zdarza się, że wychodzę z takich zabaw podrapany, a kilka razy nawet broczący krwią. Za każdym razem gdy Ruterowi zdarzy się nieco mocniej zacisnąć szczęki na mojej ręce, nodze czy nosie karcę go, na chwilę przerywam zabawę, a potem pocieszam Rutera i bawimy się dalej.

Od kilku dni Ruter w zabawie ze mną potrafi już właściwie się bawić przez spory okres czasu. Coraz rzadziej musze więc uciekać się do karcenia za zbyt mocny chwyt zębami. Właściwie to teraz wystarczy samo słowo "fe" lub "dość" albo "przestań" i Ruter natychmiast się temu podporządkowuje. Oczywiście, natychmiast zostaje nagrodzony i po chwili wracamy do zabawy. Niestety, chłopcy coraz częściej skarżą mi się, że Ruter ich gryzie. Nie widziałem żadnego z tych przypadków jednak jestem pewien, że Ruter nie robi tego celowo.


Spokojnie, to tylko zabawa... ?

Dzisiejszy dzień jest szczególny, bo po całym tygodniu codziennych rozłąk dziś jesteśmy w domu razem. Ruter, oczywiście, nie omieszkał z tego skorzystać i przez cały czas chodzi za nami krok w krok. Wystarczy, że przejdę na chwilkę do innego pokoju a już słyszę za sobą: człap, człap, człap - idzie Ruter. I to nawet wtedy, gdy byłem jeszcze przed chwilą pewien, że śpi głęboko. Zaraz tez układa się w nowym miejscu, byle tylko mieć nas w zasięgu wzroku. Jednak, gdy po chwili muszę wrócić, ten człapie za mną z powrotem. Przychodzi do pokoju, spogląda na mnie przez chwilę spodełba, jakby się zastanawiał czy warto się już kłaść (możliwe tez inne warianty: "Musisz tak ciągle łazić z kąta w kąt, spać nie dajesz...", albo "Myślałeś, że mi uciekniesz ?") i po chwili leży już zwinięty w kłębek w pobliżu moich nóg. Doszło do tego, że nawet gdy muszę wstać by udać się na chwilę do innego pokoju, mam wyrzuty sumienia że budzi się i zmuszam go do bezproduktywnego spaceru.


Ruter zasnął pod moim krzesłem

Dzisiaj Ruter wykorzystał chwilę, że siedziałem przy komputerze i już ułożył się pod krzesłem. Zupełnie, jakby chciał mnie zablokować w tej pozycji i pospać sobie nieco spokojniej - bez obaw, że wyjdę bez niego.


Stałe miejsce w pokoju i stała pozycja spania

Udało mi się jednak niepostrzeżenie wstać cichutko i z wersalki zrobiłem kilka zdjęć. Ruter jednak bardzo szybko zorientował się w zmianie sytuacji. Obudził się, spojrzał na  mnie i zmienił miejsce spania. Tym razem ułożył się naprzeciwko wersalki pod biurkiem Anki. Wykorzystałem ten moment, że zasnął ponownie i urządziłem sobie sesje zdjęciową.


Przeprowadzka

Idylla jednak nie trwała zbyt długo. Ruter doszedł do wniosku, że lepiej będzie gdzie indziej i rozpoczął "przeprowadzkę". Przenoszenie kocyka jednak trwało bardzo krótko. Ruter porzucił go na wysokości mojej wersalki, po czym uwalił się na środku korytarza w pozycji dość bezwstydnej.


Bezwstydna pozycja Rutera

Pod wieczór Ruter wykazywał spora ochotę do zabawy, jednak apetytu za bardzo mu to nie poprawiło. Wszyscy teraz korzystają z tego ożywienia się Rutera i zabawiają go jak tylko umieją.

Artek w zabawie z Ruterem oraz w desperackiej obronie przed jego zębami

Hanka także jest cała szczęśliwa, gdy Ruter choć przez chwilę bawi się z nią nie pokazując siły swoich szczęk. W tej sytuacji zabawa przybiera bardziej statyczną postać.


Zabawa Rutera z Hanką.

 

Poniedziałek (14 I)

Niestety, wczorajszy dzień zaniepokoił nas powtórnie, ponieważ Ruter coraz wyraźniej ma kłopoty z obciążaniem tylnych kończyn. Miewa przy tym bardzo różne okresy. Czasami jest niezwykle ożywiony i wtedy nie znać po nim jakiejkolwiek dolegliwości. Jednak przez znacznie większą część dnia leży, jak wstaje to z widocznym wysiłkiem, momentami powłóczy tylnymi nogami. Przy wstawaniu wyraźnie podciąga ciało na przednich łapach, przy obracaniu się nie używa tylnych łap co skutkuje obracaniem się na pupie. Czasami też delikatnie gryzie się po łapkach w okolicach stawów.

Na dodatek wczoraj pojawiły się w kupie wyraźne ślady krwi, w postaci pół skrzepów, pół płynnej. Przy tym wszystkim niemal całkowicie traci apetyt. Wczoraj zjadł, i to z wielkim trudem tylko trzy porcje. Podczas jedzenia kładzie się i w tej pozycji nawet pije. Wieczorną porcję zjadł wczoraj tylko dzięki ręcznemu karmieniu przez Hankę, która kawałek po kawałku podawała psu do pyska. Co dziwniejsze jadł w takiej pozycji z dużą ochotą, co sugeruje raczej problem ze staniem przy misce niż z samym apetytem.

W tej sytuacji decydujemy się jak najszybciej skonsultować z weterynarzem, tym bardziej że na 15-go wyznaczony jest termin drugiego szczepienia przeciw chorobom zakaźnym. Zaraz po pracy zabieram z domu Hankę i Rutera i udajemy się do Arki. Lekarz wysłuchał naszych uwag, obejrzał psa, pomacał go z lewej, z prawej strony, z dołu i z góry. Zaaplikował Ruterowi kilka kilka ćwiczeń ruchowych - sądząc po reakcji psa niezbyt przyjemnych - i przywalił nas swoją diagnozą - według niego przebyta choroba nie musiała wcale być parwowiroza albo tez nie tylko nią. Prawdopodobnie była to tez nosówka.

Ruter otrzymał zastrzyk przeciwbólowy i przeciw zapalny. Do piątku odroczona zostaje decyzja w sprawie szczepienia. Do tego czasu trzeba psa obserwować. Dzięki konsultacji z lekarzem dowiadujemy się tez o marnej jakości dotychczasowej karmy, którą aplikujemy Ruterowi. Decydujemy się zmienić na lepszą, najlepiej Royal Canin. Niestety, w sklepie są tylko opakowania 14-to kilogramowe. W tej sytuacji decydujemy się na jazdę do miasta, bo tam w Raj dla  psa i kota Hanka widziała mniejsze opakowania.

W samochodzie Ruter staje się coraz bardziej niespokojny. Zastanawiamy się z Hanka nad przyczyna. W końcu dochodzę do wniosku, że Ruter kojarzy jazdę samochodem z codziennymi jazdami do schroniska na szczepienie, tym bardziej, że zapadł już zmrok i sytuacja bardzo przypomina tamtą. Hanka uspokaja Rutera na tylnym siedzeniu, ale przynosi to coraz mniejszy skutek. W końcu na kilometr przed sklepem wpada mi do głowy myśl, że może Ruter chce na siusiu. Do tej pory przecież zawsze był bardzo czysty i nigdy nie zrobił tego pod siebie. Zatrzymuje więc samochód w pobliżu trawnika i wyprowadzam psa.

Ruter czuje się w nowej sytuacji bardzo niepewnie. Stoi na sztywnych łapach i zwraca się po trochu raz w jedną stronę raz w drugą. Po chwili zaczyna węszyć. Robi parę kroków i wreszcie jest, przyjmuje charakterystyczną pozycję. Ruter zrobił kupkę po raz pierwszy na dworze. Usiłuję rozruszać Rutera trochę, by załatwił też druga swoją potrzebę, ale Ruter poprzestaje tylko na jednym. Po chwili biorę go więc na ręce i wracamy do samochodu. W aucie Ruter jest od razu spokojniejszy, a my nie możemy wyjść z podziwu nad jego wrodzoną czystością.

Niestety, w tym sklepie tez brakuje odpowiedniego opakowania tej karmy. W tej sytuacji decydujemy się na wypróbowanie innego poleconego producenta, a mianowicie Bento Kronen. Kupuje na próbę opakowanie kilogramowe, co powinno wystarczyć na trzy dni, tym bardziej że Ruter okazuje się nieco przekarmiony.

Wtorek (15 I)

Z powodu przeziębienia decyduję się wygrzać się dziś w łóżku. Od samego rana pozostaje więc w domu sam z Ruterem. Jak się spodziewałem, po wyjściu wszystkich domowników, Ruter ułożył się do spania w swoim koszyku w korytarzu. Bardzo szybko jednak zorientował się, że jestem w pokoju więc zmienił swoje legowisko.

Gdy tylko musiałem wyjść z pokoju natychmiast podążył za mną. Gdzie tylko się ruszyłem on szedł za mną. Robił to już wcześniej, ale tym razem był znacznie bardziej energiczny. Widać było że nadąża za mną bez problemu a nawet mnie wyprzedza plątając mi się pod nogami. Już wiedziałem, że oznacza to zaproszenie do zabawy. A więc Ruter jest w dobrej dyspozycji !

Kilka razu otwierałem drzwi od łazienki co Ruter natychmiast wykorzystywał na wtargnięcie do niej, skok na miskę i stójkę w oparciu o krawędź wanny. Za trzecim Razem pomogłem mu więc wskoczyć do wanny. Nie chciałem jej jednak tym razem napełniać wodą, więc odkręciłem jedynie kran na chwilę. Oczywiście Ruter natychmiast był przy nim. Po chwili myszkowania dorwał się do zatyczki. W obawie aby jej nie połknął odebrałem mu ją. Aby mu coś dac w zastępstwie wyszedłem na chwile z łazienki po jego ulubiona niebieską szczoteczkę. I wtedy właśnie Ruter zaskoczył mnie po raz drugi w tym tygodniu - wyskoczył z wanny. Tak więc Ruter staje się coraz bardziej samodzielny.

W dużym pokoju Ruter bardzo często wykorzystywał słońce kładąc się w jego promieniach przy drzwiach balkonowych. Postanowiłem zrobić mu w swoim pokoju podobne warunki. Położyłem na parapecie kocyk, pod parapet podsunąłem krzesło i następnie umieściłem na parapecie Rutera. Oczywiście, Ruter natychmiast wykazał zainteresowanie widokiem z okna.

Ruter ogląda widoki za oknem

Miejsca na parapecie jest jednak stosunkowo mało, dlatego Ruter nie mógł bezpiecznie się wyciągnąć do spania. Kiedy znudził się już oglądaniem widoków i wygrzewaniem na słońcu postanowiłem nakłonić go do samodzielnego zejścia z parametru. I nie zawiodłem się - moment ten udało mi się nawet uwiecznić kamerą.


Ruter schodzi z parapetu

Rano w kupie Rutera ponownie pojawia się wyraźny ślad krwi. W południe jest jej już znacznie więcej. Decyduję się na telefon do schroniska na Rybną, lecz nie uzyskuję jakieś konkretnej informacji. W tej sytuacji dzwonię do Arki, szybko zapada decyzja: trzeba przyjechać. Dzwonię po Hankę i zbieram się do wyjścia. W Arce jesteśmy umówieni na 16:30. Przyjmuje nas inny lekarz niż poprzednio. Odnoszę wrażenie, że tym razem badanie i analiza sytuacji są bardziej szczegółowe. Zapada decyzja o wznowieniu kuracji antybiotykiem, ale tym razem bardziej ukierunkowanym na układ trawienny. Dostaje pierwszy zastrzyk, dalsze podawanie w postaci w pastylek przez tydzień. W czwartek umawiamy się na telefon kontrolny.

Wracając do domu zatrzymujemy się pod hipermarketem na zakupy. Anka idzie do sklepu, a ja staram się wyprowadzić psa na trawnik. Od dobrych kilku chwil przejawiał zaniepokojenie, zupełnie jak wczoraj, sądzę więc, że chodzi mu o to samo. Cierpliwie czekam w kuckach obok Rutera na trawniku obserwując go bacznie. Ruter stoi jak sparaliżowany, po chwili zaczyna interesować się otoczeniem, rozpoczyna się węszenie, coraz bardziej intensywne. Po kilku minutach Ruter przyjmuje charakterystyczną pozycję i rozpoczyna sikać. A więc jednak i tym razem udało się trafnie odczytać sygnały Rutera ! Gdy Hanka wychodzi ze sklepu ja z Ruterem jestem już z powrotem w samochodzie. Ruter natychmiast staje się o wiele bardziej spokojniejszy.

Zgodnie z wczorajszym zaleceniem weterynarza ograniczam porcje Ruterowi do takich, by się nie przejadał, a nawet by trochę schudł. Według oceny lekarza jest bowiem nieco zbyt korpulentny. Jest to istotne tym bardziej, że Ruter ma stosunkowo mało ruchu. Co prawda w każdej wolnej chwili bawię się z nim, czasem nawet bardzo intensywnie, ale nic przecież nie zastąpi swobodnego biegania po łące. Na razie wyprowadzanie jest jednak niemożliwe. W tej sytuacji Ruterowi dajemy po 80g porcji Bento Kronen cztery razy na dzień. Pierwsza porcja o 7-ej, druga o 14-tej, trzecia o 18-tej i ostatnia o 22-ej. Jeśli wczesnym popołudniem nikogo nie będzie w domu trzeba będzie dawać mu rano półtorej porcji i półtorej o 16-tej, a następnie pełną o 22-ej.

Według moich pobieżnych obliczeń jest to około 1/5 mniej dziennie niż dotychczas. Zapewne z tego powodu Ruter przez cały dzień bez ustanku prosi się o jedzenie. Postanawiam jednak być twardy i trzymać się ustalonych pór karmienia. Rezygnuję też, do czasu wyleczenia, z zabaw polegających na szkoleniu - aby nie podawać mu zbyt dużo smakołyków poza normalnymi posiłkami i nie zakłócać w ten sposób obserwacji stanu układu trawiennego. W ten sposób wszystkie posiłki w dniu dzisiejszym Ruter zjada w ciągu 2 do 4 minut od momentu podania.

Czwartek (17 I)

Dziś rano skończyła się zakupiona w poniedziałek kilogramowa paczka Bento Kronen. Tak więc teraz przed 14-ta dałem mu 100g Pedigree Junior z paczki, która pozostała nam jeszcze z poprzednich zakupów. Od wtorku Ruter dostaje Bento Kronen, po 80g cztery razy dziennie. Starczyło jednak tylko 9½ porcji. A więc mamy problem: albo w rzeczywistości daliśmy mu dużo więcej (ponad 100g w kazdej porcji) czyli ponad 400g dziennie zamiast 320g, albo opakowanie zawiera mniej niż na nim napisane. Pocieszam się jednak tym, że to opakowanie i tak było przeznaczone dla średnich psów (Medium Growth) - waga do 25kg. Ruter prawdopodobnie wyrośnie na dużego psa (powyżej 30kg). W najbliższym czasie kupimy jednak lepszą karmę, zapewne Royal Canin Maxi Junior.


Wciąż jeszcze najchętniej zjada posiłki na leżąco.

Tymczasem stan Rutera poprawił się w sposób widoczny. Już wczoraj kupkę miał bardziej zwartą i bez krwi, co bardzo naz ucieszyło. Poza tym wykazuje dużą aktywność. Gdyby tylko mógł zapewne bawił by się z nami przez cały dzień. Jest to o tyle dobre, że większy ruch wpływa na zwiększenie wydatku energi przez co poprawiła mu sie sylwetka. Gdy jednak się zmęczy potrafi zapaść w sen w każdym miejscu.


Drzemka na środku korytarza po szaleństwach z własnym legowiskiem.

W trakcie zabaw jest bardzo energiczny i wciąż posługuje się zębami nie bardzo nad nimi jeszcze panując. Staram sie go karcić za kazdym razem gdy tylko zdarzy mu się mocniej chwycić zębami za rękę lub nogę, jednak jestem świadom że takie zachowanie psa wynika po prostu z jego niedoświadczenia i braku opanowania w zabawie. Nie wszyscy jednak potrafią się do tego przyzwyczaić. Artur pokłada wielkie nadzieje na przyszłe zabawy z Ruterem (gdy już podrośnie i będzie go można zabierac na spacery), tymczasem jednak nie bardzo potrafi sobie poradzić z obecnymi zachowaniami Rutera. Łukasz już prawie zupełnie zrezygnował z zabaw z Ruterem i wciągu ostatnich kilku dni poświeca mu coraz mniej czasu. Tymczasem miło zaskakuje mnie Hanka, bo pomimo rozlicznych obowiązków wydaje się, że poświeca Ruterowi coraz więcej czasu.


Hanka pokazuje Ruterowi świat przez okno.

Ruter też coraz rzadziej sypia w moim pokoju a coraz częściej w swoim legowisku w korytarzu. Pomimo tego jednak raz po raz moge zobaczyć go w swoim pokoju śpiącego w najdziwniejsej pozie.


Jak on może spać w takiej pozycji ?

 

Sobota (19 I)

Dziś właśnie kończy się piąty tydzień pobytu u nas Rutera. Dziś także kończy się druga seria antybiotyku. Ruter wręcz rośnie w oczach. Ustąpiły tez objawy chorobowe. Pozostały jeszcze problemy ze swobodnym poruszaniem tylnymi łapkami. Na razie jednak będziemy mu jeszcze podawać pozostałe lekarstwa a w przyszłym tygodniu może wreszcie uda się go zaszczepić - bez tego szczepienia nie możemy wyprowadzać go na spacery.

Na parapecie mojego okna zadomowił się już całkowicie. Nauczył się podchodzić pod krzesło pod parapetem i prosić o podsadzenie. Niestety, samodzielnie wciąż jeszcze nie umie się wyspindrać. Podsadzony na krzesło długo obwąchuje parapet i wygląda za okno wyciągnięty jak struna. Wczoraj wreszcie po raz pierwszy odważył się podciągnąć tylne łapki i oto w ten sposób samodzielnie z krzesła wreszcie wskoczył na parapet.


Ułamek sekundy później Ruter podciągnął nogę i wreszcie samodzielnie wlazł na parapet.

Co prawda nie było to z krzesła lecz z nieco wyższej poręczy regału obok, ale przynajmniej zrobił to całkowicie samodzielnie. Na parapecie zadomowił się już tak bardzo, że na nim nawet ucina sobie drzemki.


Drzemka w pozycji "uwaga na miskę"

Pozycje do spania na parapecie potrafi przyjmować najdziwniejsze. Jakoś nie przejmuje się tym, że parapet jest wąski i łatwo z niego spaść w chwili nieuwagi. Raz się to nawet zdarzyło. Ruter był bardzo zaskoczony i przez dobrą chwilę leżał oszołomiony przykryty kocykiem nie mogąc zrozumieć co się stało.


Ta pozycja jest ulubiona także na parapecie.

Dziś ośmielił się do tego stopnia, że zszedł z parapetu na krzesło, odwrócił się, chwycił kocyk zębami, następnie ściągnął go na krzesło i gdy już myślałem że na tym się skończy, nagle zeskoczył na podłogę nie wypuszczając z pyska kocyka i pobiegł na korytarz ciągnąc kocyk za sobą. Przed chwilą Ruter dokonał też niezwykłego czynu, a mianowicie całkowicie samodzielnie wszedł z podłogi na parapet. Co prawda ułatwiłem mu to zadanie podkładając koło krzesła wysokie pudełko, które znacznie zmniejszyło różnicę poziomów, ale zrobił to już całkowicie samodzielnie. Wejście na parapet z krzesła nie jest jeszcze zbyt energiczne i przypomina raczej "gramolenie się", ale też było całkowicie samodzielne. W chwilę potem całkiem samodzielnie i bez zbytniego skomlenia zszedł na podłogę. Parapet stał się także ulubionym miejscem do pieszczot z Ruterem. Tym razem przyłapałem na tej zabawie Łukasza.


Szaleństwa Łukasza z Ruterem na parapecie.

Przyjście kogoś do domu Ruter coraz skuteczniej anonsuje. Zaczyna reagować także na dźwięk domofonu. Ustawia się wtedy bezpośrednio przed drzwiami i w pozycji siedzącej wyczekuje na otwarcie drzwi. Każdą taka okazję wykorzystuje też na krótki rekonesans po klatce schodowej, gdzie poczyna sobie coraz śmielej. Jeszcze kilka dni temu bał się nawet podejść do schodów, a gdy po powrocie od weterynarza usiłowałem nakłonić go do samodzielnego wejścia po schodach pokonał zaledwie dwa stopnie i to dopiero po wielkich namowach.

Wczoraj Ruter odważył się samodzielne chodzenie po schodach. Zrobił sobie wycieczkę na półpietro i całkiem samodzielnie zszedł na dół. Oczywiście, nie obeszło się bez zachęty w postaci smakołyków na końcu ścieżki, lecz jak na Rutera to i tak spory wyczyn. Hanka utrwaliła ten wyczyn także na filmie.

 

Piątek (25 I)

Ostatnie leki podaliśmy Ruterowi kilka dni temu. Dzisiaj Ruter wygląda już na psiaka z doskonałym samopoczuciem. Często jest ożywiony i bardzo chętnie się bawi. Podczas naszej nieobecności śpi, więc gdy ktoś wraca do domu to Ruter potrzebuje dobrej chwili żeby się rozruszać. Najpierw tylko spokojnie i jakby nieśmiało wita się podchodząc i merdając ogonem. Jeśli jest akurat w korytarzu gdy ktoś nadchodzi słyszy go doskonale już wtedy gdy jest jeszcze na dole klatki schodowej.


Ruter nasłuchuje kroków na korytarzu.

W takich sytuacjach najczęściej przysiada na wprost drzwi i czeka nawet parę minut aż osoba wyjdzie na piętro i otworzy drzwi. Bywa jednak, że nie wytrzymuje tak długo i zaczyna pod drzwiami koncert bardzo cichego skomlenia. Rozłąki ze mną Ruter przeżywa szczególnie, prawdopodobnie dlatego, że pod moja nieobecność zamykany jest dostęp do mojego pokoju, gdzie ma przecież tyle swoich ulubionych miejsc.


Ruter "waruje" pod przegroda do mojego pokoju

W takich sytuacjach sporo czasu spędza po prostu przesypiając tuz pod przegroda do mojego pokoju. Przedwczoraj jednak jego tęsknota osiągnęła taki stopień, że podjął próbę "przebicia" się do pokoju poprzez mur: pazurami skrobał ścianę obok przegrody. Włożył w tę czynność tyle energii, że zdarł doszczętnie tapetę i wyżłobił bruzdy w tynku na ponad centymetr głębokie. Wczoraj sytuacja się powtórzyła, a bruzdy jeszcze bardziej zwiększyły swoją głębokość. Jak tak dalej pójdzie Ruter "przekopie" się do mojego pokoju poprzez ściankę działową.

Ruter usypia pod przegroda do mojego pokoju zmęczony próbami przekopania się obok niej.
Po prawej centymetrowej grubości bruzdy wyżlobione przez Rutera.

Od 17-tego stycznia Ruter znowu jest na Pedigree Junior. Po skończeniu się paczki Bento Kronen Postanowiliśmy wrócić do Pedigree aby opróżnić rozpoczętą paczkę. Paczka skończyła się 22-go (wtorek) w południe. Wracając z pracy kupiłem więc 12-kilogramową paczkę Royal Canin dla szczeniaków owczarka niemieckiego, a co! Biorąc pod uwagę jeszcze niedawne problemy Rutera z przewodem pokarmowym, wybrałem wersję weterynaryjną. Razem 230zł. Dziś jest więc trzeci dzień na suchej karmie Royal Canin. W zasadzie nie widzę różnicy w apetycie Rutera. Z zasady wyjada cała porcję w kilka minut. Często udaje mu się ta sztuka nawet w 2 minuty. całe 80g lub 100g. Pory karmienia są podobne jak przedtem. Pierwsze karmienie przesunąłem jednak trochę bliżej 7-ej. Przed wyjściem do pracy zostawiam mu w misce połowę porcji. Zaraz po przyjściu z pracy przed 17-tą) dostaje drugie 50g. Pomiędzy 18-tą a 19-tą trzeba mu dać trzecią porcję. I czwarta około 22-giej.

Wzrasta zainteresowanie Rutera otoczeniem. Na razie, dopóki nie będzie miał wszystkich szczepien nie wyprowadzamy go na zewnątrz, jednak i tak ma sporo ciekawych wrażeń. Ostatni usiłował zawrzeć bliższą znajomość z organami. Zauważyliśmy też, że Ruter będzie dość "muzykalnym" psem. Już kilka razy włączał się swoim wyciem do ćwiczeń Artura na pianinie lub organach.


Ruter pomaga 'złapać tonację"

Otoczenie zewnętrzne Ruter poznaje też "zdalnie". Na razie ćwiczymy chodzenie po schodach, bo z jakiś powodów sprawia to Ruterowi trudność. Podczas podchodzenia do góry jakoś dziwnie potyka się ciągle przednimi łapami co skutkuje zazwyczaj podbijaniem szczęki o kolejny stopień. Natomiast podczas schodzenia w dół robi to jakoś dziwnie ostrożnie, jakby się bał. Dziś jednak postanowiłem zachęcić go do większego wysiłku kusząc smakołykiem. Dzięki temu udało mu się dzisiaj w dość przyzwoitym tempie pokonać kilka pięter tam i z powrotem. Nie nagrałem tego bo było już ciemno, spróbuje jutro powtórzyć ten wyczyn. Tak jak schody nie są ulubionym terem do popisów Rutera, tak ostatnio coraz częściej przesiaduje na parapecie obserwując świat na zewnątrz.


Ruter śledzi życie

Widząc jego ogromne zainteresowanie światem za oknem postanowiłem ułatwić mu to pozwalając na wychylenie głowy przez otwarte okno. Bojąc się jednak wypadnięcia na zewnątrz przypiąłem go do smyczy uwiązanej do kaloryfera i tak wyregulowanej, by nie mógł się zsunąć z parapetu. Po ustawieniu biurka i krzesła obok siebie Ruter ma możliwość swobodnego i bez wysiłku wchodzenia i schodzenia z parapetu. Coraz częściej też wykorzystuje to do prób spania na parapecie.


Parapet nie jest wygodnym miejscem do spania

Jednak po przekonaniu się że parapet jest mało wygodnym miejscem do tego celu coraz częściej, po zaspokojeniu swojej ciekawości światem za oknem,  schodzi na krzesło i układa się do snu na nim.

Zapomina jakby przy tym, że ostatnimi czasy sporo urósł, więc ma spore kłopoty żeby się na nim zmieścić. Co rusz obsuwa mu się z krzesła jakaś noga albo głowa. Zapewne z tego powodu upodobał sobie do spania jeszcze jedno miejsce w moim pokoju. Mianowicie wciska się pod wersalką wzdłuż ściany tak by ułożyć się w maleńkiej przestrzeni pomiędzy ścianą, pudłami z komputerem a ścianą. Najwyraźniej zaparty z każdej strony o nieruchomą barierę czuje się bardziej komfortowo. Jest przy tym nawet na tyle posłuszny, że przestał już obgryzać kable leżące na podłodze za komputerem.

Nieustaje również ochota Rutera do zabaw w łazience. Zresztą poczyna w niej sobie coraz śmielej. Już kilka razy się zdarzyło że bez niczyjej pomocy ani nawet zachęty sam wskoczył do wanny i później sam z niej wyskoczył. Na szczęście nie potrafi jeszcze samodzielnie odkręcić kurka do wody. Kiedy jednak przyłapie kogoś z nas w łazience to obowiązkowo zabawa kończy się w wannie.


Prysznic to Nr.1 zabaw w wannie.

Zabawy w wannie najczęściej sprowadzają się do "walk" ze strumieniem wody z prysznica lub z kranu. Walki te połączone są z próbami wyciągnięcia z ich zasięgu różnych zabawek: piłki lub ulubionej szczotki. Woda w wannie nie sięga mu powyżej brzucha. jednak czasami zdarzy się mały poślizg i wtedy Ruter ląduje pod wodą niemal cały.


Chwila odpoczynku po szaleństwach z wodą.

Nie za bardzo mu się ta przymusowa kąpiel podoba i zazwyczaj po takiej "wpadce" wyraża ochotę do wyjścia z wanny. Jednak wystarczy chwila zabawy na korytarzu by przypomniał sobie o wannie i po chwili siedział już wewnątrz niej.

Ponieważ lekarstwa skończyliśmy Ruterowi podawać już dobrych kilka dni temu więc uznałem, że najwyższy czas kontynuować szczepienia ochronne tak, aby mógł jak najszybciej rozpocząć wychodzenie na zewnątrz. Weterynarz po krótkim badaniu potwierdził dobry stan psiaka, więc od razu podał drugą szczepionkę. Ruter nawet tego nie zauważył. Trzecia szczepionka będzie podana za dwa tygodnie. Pełna ochrona przeciwko chorobom zakaźnym będzie więc aktywna dopiero gdzieś za jakieś trzy tygodnie i dopiero wtedy będzie można całkiem swobodnie wyprowadzać Rutera na spacery.

W drodze powrotnej do domu Ruter zaczyna zachowywać się niespokojnie. Początkowo nie zwracamy na to uwagi. Po chwili jednak, już  pobliżu domu, Anka podnosi alarm - Ruter wymiotuje. Natychmiast zatrzymuję się na najbliższym parkingu pod jakimś blokiem. Wyprowadzam ostrożnie Rutera na trawnik koło samochodu i usiłuje go uspokoić. Ruter zachowuje się trochę niepewnie, ale poza tym nie widzę jakiś złych objawów. Anka usiłuje wyczyścić siedzenie w samochodzie a ja w tym czasie obserwuje Rutera na trawniku. Najpierw przysiadł niezdecydowanie, później zaczął dość intensywnie z nosem przy ziemi węszyć wokoło. Wreszcie ruszył się z miejsca i rozpoczął nieskoordynowaną wędrówkę po trawniku poznając okoliczne zapachy trawnikowe. Trzymałem go na metrowej smyczy pilnując tylko by nie zbliżał się do jakichś nieczystości. Nic w zachowaniu psa nie wskazywało by przed chwilą miał jakieś kłopoty żołądkowe, po chwili ruszamy więc dalej.

Przy okazji pobytu u weterynarza zważyłem psa i okazało się, że dziś waży już 11,5kg co oznacza, że przez ostatnie 10 dni przybyło mu dokładnie 2kg.

Sobota (26 I)

Wystarczyła chwila poza domem i nieuwaga przy wyjściu, by Ruter wykorzystał ten czas na ostateczna rozprawę z ręcznikami papierowymi. Ręczniki papierowe od dawna były upatrzonym celem Rutera lecz dotychczas, wykorzystywane tylko podczas sprzątania, stanowiły owoc zakazany. Nie obyło się niemal żadne sprzątanie by Ruter nie usiłował dobrać się do nich. Machanie ręką po podłodze z ręcznikiem tak wspaniale szeleszczącym z pewnością musi być niezwykle prowokujące do zabawy.


Resztki ręczników po naszym powrocie

Kąpiel w wannie przy otwartych drzwiach może być źródłem wielu niespodzianek. Tym razem o niespodziankę postarał się Ruter. Co prawda jago pociąg do wanny i zabaw w niej jest powszechnie znany, jednak do tej pory w wannie było tylko trochę wody, tak tylko do zamoczenia łap. Tym razem Ruter bez wahania odważył się na wskoczenie do wanny pomimo, że wanna była pełna wody, woda była ciepła (a nawet więcej niż ciepła) no i pomimo, że w wannie byłem ja !


Wspólna kąpiel

Ciepła woda najwyraźniej Ruterowi się spodobała. Po chwili zabaw ułożył się w wodzie (wykorzystując mnie jako podporę) i nie wykazywał ochoty do wyjścia. Leżąc w wodzie po pas z przednimi łapami opartymi o moje nogi udawał zdziwionego, że nam nie za bardzo ta sytuacja odpowiada. Wreszcie wywabiony z wanny pozwolił mi dokończyć kąpiel. Jednak natychmiast po moim wyjściu z wanny wykorzystał na chwile otwarte drzwi od łazienki i ponownie znalazł się w wannie jednym skokiem. Tym razem jednak wanna była już pusta - woda spuszczona. Ruterowi to jednak nie przeszkadzało. Po chwili zabaw szczotką ułożył się na dnie z lubością wykorzystując nagrzane ścianki wanny i długo trwało zanim udało mi się go przekonać do opuszczenia wanny..


Ruter "przyzwoity"

"Ciężka i wyczerpująca" fizycznie zabawa w wannie musiała zakończyć się zabawą z ręcznikiem na korytarzu, co jeszcze bardziej wpłynęło ostatecznie na ochotę do spania. Po chwili poszukiwań Ruter wykorzystał swoje stare miejsce i ułożył się do spania w progu pokoju tuż koło wersalki.


Moje spodnie najlepszym miejscem dla głowy

Miejsce na krześle jest jednak niezastąpione. Przede wszystkim ze względu na komfort jaki daje możliwość położenia głowy na spodniach pana.

 

Niedziela (27 I)


Jako podpórka pod głowę w czasie spania może służyć cokolwiek

 

Wtorek (29 I)

We wtorkowy wieczór Ruter dostał wybitnie niepohamowaną ochotę na zabawę w łazience. Tym razem jednak nie ograniczył się do wanny. Jako obiekt zwiedzania tym razem służyła umywalka. Najciekawsze jest to, że Ruter bez żadnych kłopotów wykorzystał wannę po to, by dostać się na umywalkę. Po obwąchaniu wszystkich kątów wokół umywalki bez problemów wrócił do wanny.


Zabawą piłką i woda w wannie - na razie.

 


Pierwsze przymiarki do umywalki.
 


Trochę wysiłku jednak trzeba w to włożyć...


Same nowe zapachy...

 


Na tej wysokości tez wszystko jest nowe

 


No i jak wam się to podoba ?

 


Z umywalki też już umiemy zejść bez pomocy

 


...i to całkiem sprawnie.

Czwartek (31 I)

Wczoraj wieczorem Rutera tak bardzo roznosiła energia, że pomimo braku jeszcze wszystkich szczepień zdecydowałem się wyprowadzić go na krótki spacer. Niech sobie pobiega, a co. Po krótkie zabawie założyłem mu obrożę i wyszliśmy przed drzwi. Tu przypiąłem smycz i rozpoczęliśmy marsz w dół po schodach. Bez większych problemów Ruter dał się sprowadzić trzy pietra w dół i tylko raz lub dwa musiałem na chwilę się zatrzymać, gdyż Ruter doszedł do wnioski że w akurat tamtym miejscu jest coś ciekawszego.

Na dworze Roter wydał się bardzo spięty. Niby się cieszył, ale widać było że czuje niepewnie. Każdy centymetr mijanej przestrzeni obwąchiwał bardzo dokładnie, a na każdy niespodziewany ruch w pobliżu natychmiast reagował zwiększoną czujnością. trochę się obawiałem reakcji Rutera na ten pierwszy spacer, więc zaprowadziłem go na trawnik tuż koło bloku, kilkanaście metrów od drzwi. Ruter poznawał teren. Po kilkunastu minutach najwyraźniej poczuł się ośmielony i rozpoczęło się nieco bardziej żwawe bieganie. Chyba go nieco bawiła ta nowa sytuacja, gdyż potrafił węszyć bardzo uważnie z nosem przy ziemi przez dłuższą chwilę by w ułamek sekundy później, bez żadnej widocznej przyczyny, zrywać się do szalonego biegu.

Po kwadransie zdecydowałem się zakończyć ten pierwszy spacer. Nie do końca uznałem go za sukces, ponieważ Ruter nie załatwił żadnej swojej potrzeby fizjologicznej. Prawdopodobnie oznaczać to będzie, że czeka nas trudne zadanie w oduczeniu go teraz załatwiania potrzeb w domu. Na potwierdzenie tych moich obaw Ruter, tuz po przyjściu do domu, załatwił obie swoje potrzeby w korytarzu. Ponieważ jednak na razie obawiam się jeszcze wyprowadzać go na regularne spacery (przed ostatnim szczepieniem) więc nie stanowi to problemu.

W czwartek sytuacja się powtórzyła. Pomimo półgodzinnego spaceru wieczornego Ruter swoich potrzeb nie załatwił na dworze.


Start Slide Show PicLens


(c) Aleksander Piwkowski

Kraków, 2008